Czarownice (Haxan) – Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii. Filmy, bez których nie byłoby Marvela i Star Wars
- 10 filmów, bez których nie byłoby Władcy Pierścieni i Marvela
- Nietolerancja (Intolerance) – Władca Pierścieni
- Nibelungi (Die Nibelungen) – Gra o tron
- Podróż na Księżyc (Le voyage dans la lune) – Star Wars i 2001: Odyseja kosmiczna
- Twórczość Charlesa Chaplina i Bustera Keatona – komedie Monty Pythona i filmy z Jasiem Fasolą
- Metropolis – Łowca androidów
- Człowiek, który się śmieje (The Man Who Laughs) – Joker
- Doktor Mabuse (Dr. Mabuse, der grose Spieler – Ein Bild der Zeit) – filmy o Jamesie Bondzie
- Znak Zorro (The Mark of Zorro) – filmy superbohaterskie DC i Marvela
- Krew poety (Le Sang d'un poete) – Miasteczko Twin Peaks
- Czarownice (Haxan) – Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
Czarownice (Haxan) – Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii

- Co to: festiwal zjawisk o silnym stężeniu demonicznym i pogańskim w wersji „hardcore”
- Reżyseria: Benjamin Christensen
- Rok premiery: 1922
- Gdzie obejrzeć: Internet Archive (link)
Gatunek filmu grozy przeżywa w ostatnich latach prawdziwy renesans. Tanie straszaki zostają powoli wypierane przez mroczne horrory psychologiczne, i jest to naprawdę wspaniała wiadomość. Do grona czołowych reprezentantów tejże nowej fali można zaliczyć Roberta Eggersa, reżysera świetnego The Witch – filmu opartego na staroeuropejskich wierzeniach, z kosmatymi demonami, wiedźmami i czarnymi kozłami w rolach głównych. Fabułę dzieła reżyser oparł na starych pisanych przekładach. Jeśli zaś chodzi o inspiracje dotyczące stylistyki i światotwórczości, Eggers przyznał, że jednym z głównych materiałów źródłowych był niemy film Benjamina Christensena – Czarownice.
Produkcja ta do dziś pozostaje wielką zagadką od strony zakulisowej, bowiem innego tak przerażającego i przesiąkniętego mrokiem dzieła z tamtych czasów nie znajdziecie. Czysto teoretycznie miał to być fabularyzowany dokument o historii opętania na przestrzeni wieków. Wyszła z tego kinowa czarna msza – co prawda wybitnie nakręcona i zainscenizowana, ale… Ludzie, co tam się w ogóle wyprawia!
Są tu nagie diabły całowane po tyłkach, sceny tortur, obrzydliwe aluzje seksualne, składanie ofiar, dzikie obrzędy… Mógłbym wymieniać dłużej, ale może ktoś zdecyduje się na ten intrygujący, choć bardzo niepokojący seans. Największym paradoksem Czarownic jest fakt, że ten film po prostu nie powinien wyglądać aż tak dobrze. A gra tu absolutnie wszystko – od demonicznych kostiumów aż po maniakalną grę aktorską na skraju opętania. Nie dziwię się Eggersowi, że wzoruje się na tym skandynawskim dziwolągu, bo jest on w istocie najmroczniejszym epizodem z czasów kina niemego. Kropka.
OD AUTORA
Gdy byłem na pierwszym roku filmoznawstwa, zasypano mnie listą filmów niemych do obejrzenia, i choć było ich naprawdę sporo, to pochłonąłem wszystkie wymagane tytuły i zakochałem się w większości z nich. Każdy seans był doświadczeniem wyjątkowym właśnie przez to, że tak bardzo różnił się od oglądania czegokolwiek dźwiękowego. Początki kinematografii były piękne przez tę inność – twórcy nieustannie sprawdzali, na co stać nowe medium. I dlatego uważam, że warto w życiu zdecydować się na seans choć jednego takiego filmu. Tak po prostu – z czystej ciekawości i dla niespotykanych wcześniej wrażeń.
Chcesz poczytać trochę więcej tekstów mojego autorstwa? Zapraszam na mój fanpage – LudoNarrator.
