10 wielkich map w grach... na których nie było co robić
Od pewnego czasu popularnością cieszą się gry z otwartym światem, które pozwalają nam eksplorować rozległe mapy w poszukiwaniu kolejnych wyzwań. Są jednak wśród nich takie tytuły, które dużo lepiej wyszłyby na liniowości i bardziej zamkniętej strukturze.
Spis treści
- 10 wielkich map w grach... na których nie było co robić
- Far Cry Primal
- Raven’s Cry
- No Man’s Sky (na początku)
- Metal Gear Solid 5
- Just Cause
- Dragon Age: Inkwizycja
- Mafia III
- Rage 2
- Fuel
Rage 2
Avalanche Studios przewija się przez tę listę wyjątkowo często, ale niestety fakty są takie, że gry tych deweloperów niejednokrotnie mają problem z budową otwartych światów. Kooperacja z id Software zaowocowała fantastyczną strzelanką z bardzo przeciętnie skonstruowaną mapą. Największym grzechem Rage’a 2 było prawdopodobnie to, że pomiędzy świetnymi sekcjami akcji, w których strzelało się niemal równie przyjemnie jak w serii Doom, znajdowały się monotonne etapy osadzone w otwartym świecie.
Polegały one głównie na szukaniu kolejnych obozów z bandytami (przypomina się najsłabszy element Mad Maxa) oraz zasadniczo bezcelowym, choć całkiem przyjemnym jeżdżeniu po pustynnej planszy. Co gorsza, zadania poboczne, które można było znaleźć na mapie, po pewnym czasie okazywały się dość przeciętnymi kopiami samych siebie. Zdecydowanie nie zachęcało to do odkrywania kolejnych fragmentów terenu. Gracze narzekali szczególnie mocno na bardzo mały nacisk na bitwy pojazdów, które dobrze zaprojektowane mogłyby znacznie urozmaicić przemierzanie kolejnych kilometrów trasy.
Problem Rage’a 2 wydaje się być podobny do przypadku Mafii III – zbudowany nieco na siłę sandbox równie dobrze mogłaby zastąpić zamknięta, liniowa fabuła.