Metal Gear Solid 5. 10 wielkich map, na których nie było co robić

- 10 wielkich map w grach... na których nie było co robić
- Far Cry Primal
- Raven’s Cry
- No Man’s Sky (na początku)
- Metal Gear Solid 5
- Just Cause
- Dragon Age: Inkwizycja
- Mafia III
- Rage 2
- Fuel
Metal Gear Solid 5

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain to bardzo dobra gra, imponująca oprawą graficzną, skradankową rozgrywką oraz typową dla Hideo Kojimy zawiłą fabułą, w której nawet nie próbuję doszukiwać się logiki. Japoński projektant miał zawsze tendencję do eksperymentowania i tym razem postawił na całkiem obszerne, otwarte światy. Metal Gear Solid V składa się z kilku plansz, na których odbywa się cała zabawa – możemy je bardzo swobodnie eksplorować i wykonywać nasze misje na różne sposoby. Pozostaje tylko pytanie, czemu Kojima chciał tak bardzo skorzystać z tak dużych map?
Gracze szczególnie narzekali właśnie na otwartą konstrukcję świata przedstawionego. Według nich był to zabieg kompletnie niepotrzebny i nieprzemyślany, gdyż w Metal Gear Solid V eksploracja nie ma właściwie żadnego sensu. Tereny znajdujące się poza posterunkami wojskowymi są zasadniczo martwe – nie spotkamy tam żadnych wrogów czy sojuszników, nie ma zadań pobocznych ani nawet śladów wojny, która podobno toczy się na naszych oczach. Wydaje się, że Hideo Kojima mógł zdecydować się na bardziej liniowe podejście do zabawy, gdyż wiele osób zwyczajnie nudziło się podczas przedzierania się przez Afganistan – był to typowy zapychacz czasu, który prowadził niemal wyłącznie do walki z kolejnymi przeciwnikami stacjonującymi w bazach.