RPG mają się lepiej niż kiedykolwiek, nawet jeśli ostatnio zawodzą
VtM Bloodlines 2 i The Outer Worlds 2 podzieliły fanów gier RPG. Dla wielu to po prostu średniaki, które jest za co krytykować. Niemniej jako element szerszego gatunkowego krajobrazu stanowią dobry znak.
Obsidian wypuszcza ostatnio gry, które wzbudzają raczej letnie emocje, nawet jeśli okazują się co najmniej niezłe (w The Outer Worlds 2 bawiłem się bardzo dobrze, mimo zastrzeżeń). Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2 było skazane na baty jeszcze przed premierą, sam nie do końca dobrze wróżyłem tej grze, a okazała się… w sumie całkiem znośna. Nawet części zagorzałych fanów „jedynki” się podoba – przynajmniej tej grupie, która bierze poprawkę na wszystkie deweloperskie zawirowania wokół gry.
Takich lepszych lub gorszych, ale niedopieczonych gier wychodzi sporo. Niektóre są przyjmowane lepiej (Tainted Grail), inne gorzej (Dragon Age: The Veilguard), ale oprócz nich dostajemy co jakiś czas tytanów jak Cyberpunk 2077, Kingdom Come Deliverance 2 czy Baldur’s Gate 3. Zmierzam do tego, że wbrew krakaniu wieszczy gamingowej apokalipsy, takie gry oznaczają, że gatunek znalazł się w naprawdę dobrym i stabilnym miejscu.
Nie będę rozgrzeszał tych gier i ich twórców z ich przewin. Tak Bloodlines 2, jak i The Outer Worlds 2 mają swoje problemy, które jednym przeszkadzają bardziej, innym mniej. Stosunek cena/jakość/segment w kwestii nowej gry Obsidianu to w ogóle osobny rozdział i rzeczywiście przeginka.
Wzloty i upadki RPG
Gatunek RPG (ten w zachodnim wydaniu) miał swoje lepsze i gorsze momenty, prehistorię, złotą erę (czasy Wizardry, silnika Gold Box itp.), zapaść w pierwszej połowie lat 90. XX wieku, renesans w drugiej (Baldur’s Gate, Diablo, Fallout, Daggerfall itp.). Sam jestem dzieckiem tej ostatniej epoki, wychowały mnie wspaniałe izometryki, o których pisałem Wam nie raz, nie dwa i pewnie jeszcze będę te Dziady odprawiał. W każdym razie, to była ciekawa epoka, ale po śmiałym przejściu w 3D (Morrowind, Oblivion, Mass Effect, Dragon Age, KOTORy, Gothiki itp.) na pewien czas gatunek stał się rarytasem. Jasne, co jakiś czas wychodziły smakowite action RPG, jak Wiedźminy, Skyrim czy Fallout 3 i Fallout New Vegas.
I pewnie, te produkcje mocno się od siebie różniły podejściem do klimatu, historii i gameplayu, ale w gruncie rzeczy wychodziły z jednego pnia. Generalnie wszystkie były pichcone tak, żeby pasowały do kolejnych PlayStation i Xboxów, a więc dominował widok z oczu oraz zza pleców postaci. Zresztą, niedawno mogliście przeczytać na GOLu, że sprzedawcy z premedytacją przyczynili się do wycięcia „izometryków”. Oczywiście, zawzięci twórcy próbowali jeszcze przepchnąć swoje dzieła w starym stylu, nieźle poradziło sobie Neverwinter Nights 2, przez lata powstawał – aż w końcu powstał – Inquisitor. To z powodu tej posuchy długo rodziło się choćby Age of Decadence. Oczywiście, na zapleczu niezmordowanie pichcili tacy twórcy jak Spiderweb Software (np. serie Avadon i Avernum), ale generalnie jednak oldschool był niszą.
Przy wszystkich swoich problemach i lewiznach – Kickstarter zmienił układ sił. To dzięki crowdfundingowym zbiórkom zgarniającym miliony dolarów okazało się, jak ogromny popyt na bardziej klasyczne, izometryczne podejście, czy to z aktywną pauzą i czasem rzeczywistym (Pillars of Eternity), czy to z turami (Wasteland 2, Shadowrun: Returns, Divinity: Original Sin – zapamiętajcie zwłaszcza to ostatnie). A to były dopiero pierwsze strzały.
Już wtedy, w okolicach 2015 roku, z gatunkiem zaczęło dziać się coś cudownego. Z jednej strony mentalne staruchy takie jak ja (miałem wtedy 24 lata…) dostały nową działkę narkotyku, przy którym przepalały dzieciństwo i dorastanie, z drugiej okazało się, że na takie drużynowe, nastawione na taktyczną walkę gierki mają swoją niszę. Niszę, która spokojnie może egzystować, gdy obok na scenę wkraczają tacy tytani jak Wiedźmin 3, który wszedł, zamiótł podłogę konkurencją i tak sobie trwa na wysokiej pozycji do dziś.
Twórcy, wydawcy, generalnie rynek dostał jasny sygnał – RPG może być różnorodne. Moim zdaniem to swego rodzaju początek drugiej „złotej” ery gatunku. Zobaczcie, jaki mieliśmy od tego czasu wysyp oldschoolu. Wyszły dwie części Pathfinderów (osobiście nie przepadam, ale wiem, że to wybitne gry w swojej kategorii), Larian szlifowało swój szaleńczy geniusz na Divinity: Original Sin 2, Obsidian wypuściło nieco niedocenione Pillars of Eternity 2: Deadfire czy Tyranny. Dostaliśmy kolejne odsłony Shadowrunów, nieco grafomańskie, ale odważne Torment: Tides of Numenera czy solidne i dopracowane Wasteland 3. Oprócz tego znalazło się też miejsce dla średniaczków, jak choćby Black Geyser. Wychodzą też kolejne porządne tytuły, na przykład warhammerowy Rogue Trader.


