Na barkach tytanów. RPG mają się lepiej niż kiedykolwiek, nawet jeśli ostatnio zawodzą
Na barkach tytanów
Tak czy inaczej, to z tego nurtu wyłonił się absolutny kolos i monumentalne osiągnięcie, czyli Baldur’s Gate 3. RPG Larianów zrobiło to, co parę ładnych lat wcześniej Wiedźmin 3. Weszło, przewróciło stoliczek i wyznaczało standardy, do których teraz ciężko będzie komukolwiek doskoczyć. I to wszystko przy rzucie izometrycznym, tonie opcji dialogowych i mechanik erpegowych, po prostu podane w bombastycznej oprawie, z wielką miłością i przy wsparciu gigantycznych funduszy oraz tytanicznego wysiłku.
Po drugiej stronie stołu zasiadają ci bardziej akcyjniakowi reprezentanci, jak choćby Cyberpunk 2077 ze świetnym Phantom Liberty. Jasne, gra RED-ów miała okropny start, ale po odgruzowaniu z tony bugów i dopracowaniu mechanik „Cyberek” stał się produkcją wybitną. Wtórują mu obie części Kingdom Come Deliverance, przy czym „dwójka” to chyba jedna z bardziej wyjątkowych i unikatowrych premier ostatnich lat. Gdzieś pomiędzy okopały się też soulslike’i po prowadzonej przez Dark Souls i Elden Ringa (w którego przy odrobinie uporu da się grać jak najbardziej RPGowo) skutecznej szarży na główny nurt gatunku i gamingu w ogóle. Zresztą, mariaże z azjatyckim podejściem wprowadzają do gier fabularnych sporo świeżości, co pokazuje emocjonalny niszczyciel z Francji – Clair Obscur: Expedition 33. Tę grę będziemy jeszcze długo przeżywać, odchorowywać i zachwycać się, po otarciu łez.
A wiecie, co jest najlepsze? Że gatunek znalazł się w takim miejscu, że obok gigantów z linii frontu mamy też miejsce na produkcje przeciętne, nieco niedopracowane, ale intrygujące i trafiające do mniejszego grona – nawet jeśli powstały za spory (lub mniejszy) budżet. Dotarliśmy do momentu, w którym spokojnie wypatrujemy kolejnych gigantów (Wiedźmin 4…), dzieł nieco mniejszych, ale z ogromnym potencjałem (The Blood of Dawnwalker), jak i tych, które budzą-nieco-wątpliwości-ale-zobaczymy (Mass Effect 5, Gothic Remake).

