Poligon doświadczalny. RPG mają się lepiej niż kiedykolwiek, nawet jeśli ostatnio zawodzą
Poligon doświadczalny
Co ważniejsze, te gry, jak niedopieczone by nie były, miały właśnie po kilka jaśniejących elementów, którymi w przyszłości mogą się inspirować twórcy bardziej dopracowanych produktów. Bo przecież inspirować warto się nie tylko gigantami, którzy dopiero co wytyczyli jakiś trend – to prowadzi tylko do odtwórczości. Czasem się udaje, zazwyczaj po jednym komercyjnym zwyciężcy przychodzi kilku nieco mniejszych zawodników (jak w MOBA czy battle royale) – idzie na tym zarobić i popchnąć gatunek nieco do przodu. Ale naprawdę ciekawych rozwiązań i miksów warto szukać poza tym pudełkiem – twórcy z mniejszym budżetem muszą kombinować, by owoce swojej wyobraźni pokazać na ekranie w strawnej formie.
Poznawanie takiego dzieła, ale też procesu kreatywnego, może być niezłą lekcją. I jak się ją dobrze odrobi, to kto wie, czy wiedza nie pomoże w podbiciu świata. Kto przy zdrowych zmysłach dziesięć-piętnaście lat temu stwierdziłby, że monumentalne, turowe RPG z milionem cyferek sprzeda się jak świeże bułeczki i przerazi pół branży wysoko zawieszoną poprzeczką? A jednak Baldur’s Gate 3 się wydarzyło, na przekór wszystkiemu.
Drugi pozytywny aspekt – takie produkcje ładnie uczą krytycznego myślenia, na ich przykładzie można prowadzić pełniejsze dyskusje o tym co w gatunku działa, co nie, jakie są granice – i to często bez popadania w skrajne emocje (oczywiście, nie cały internet osiągnął takie ekwilibrium).
Takie „mniejsze” produkcje zwiększają też gatunkową różnorodność. Bo okej, może ich twórcy nie wszystko robią tak dobrze jak CD Projekt RED, Larian czy Warhorse, ale za to zwiększają różnorodność konwencji, po które gracze RPG mogą sięgnąć. A czasem chodzi nie o to, by prowadzić ogniste debaty – tylko żeby odpalić tytuł, który nam pasuje i się dobrze bawić. Bo wiecie, konstruktywnie krytykować warto – ale niech to Was nie powstrzymuje przed cieszeniem się grą.


