Star Wars: The Force Unleashed – żółte napisy zawsze zapowiadają „epicki” wstęp. Początki gier, które zapamiętamy na zawsze
- Początki gier, które zapamiętamy na zawsze
- Medal of Honor: Frontline – jak Tom Hanks w Szeregowcu Ryanie
- BioShock – podwodny świat z nutką dekadencji
- Mass Effect 2 – ciary na skórze
- Uncharted 2: Among Thieves – wsiąść do pociągu nie byle jakiego
- The Last of Us – od sielanki do końca świata w kwadrans
- Nier: Automata – arcydzieło zaskakujące wszystkim
- Metal Gear Solid V: The Phantom Pain – wieloryb i jednorożec płoną na niebie
- Final Fantasy VII – bombowy początek
- Star Wars: The Force Unleashed – żółte napisy zawsze zapowiadają „epicki” wstęp
Star Wars: The Force Unleashed – żółte napisy zawsze zapowiadają „epicki” wstęp

- Producent: Krome Studios
- Rok wydania: 2008
- Platformy: PlayStation 2, PlayStation 3, Xbox 360, PSP, Nintendo DS, Wii
Czy istnieje bardziej „epicki” początek od żółtych napisów zapowiadających wątek Gwiezdnych wojen przy dźwiękach muzyki Johna Williamsa? A gdyby dodać do tego jeszcze gwiezdne niszczyciele, flotę Imperium lądującą na planecie Wookieech – Kashyyyk oraz możliwość wcielenia się w samego Dartha Vadera już na początku gry? Dysponując mieczem świetlnym i mocą zaciskania gardła na odległość, przemierzamy zakamarki Kashyyyka w poszukiwaniu rycerza Jedi – Kento Marka.
Niezależnie od swoich sympatii do stron konfliktu w gwiezdnej sadze musimy, chcąc nie chcąc, pogodzić się z ciemną stroną Mocy i po drodze wycinać w pień Wookieech. Spotkanie z rycerzem Jedi kończy się jego klęską, jednak Vader niespodziewanie mierzy się z kilkuletnim chłopcem – synem Marka. Widząc, jak mały przejmuje jego miecz, używając Mocy, lord w czarnym hełmie masakruje swoją świtę, ratując chłopakowi życie, i zabiera go ze sobą. Aż szkoda, że nie zobaczyliśmy tej historii w jednym z kinowych filmów, bo jest odpowiednio intrygująca i „epicka” – już od samego początku.
