Metal Gear Solid V: The Phantom Pain – wieloryb i jednorożec płoną na niebie. Początki gier, które zapamiętamy na zawsze
- Początki gier, które zapamiętamy na zawsze
- Medal of Honor: Frontline – jak Tom Hanks w Szeregowcu Ryanie
- BioShock – podwodny świat z nutką dekadencji
- Mass Effect 2 – ciary na skórze
- Uncharted 2: Among Thieves – wsiąść do pociągu nie byle jakiego
- The Last of Us – od sielanki do końca świata w kwadrans
- Nier: Automata – arcydzieło zaskakujące wszystkim
- Metal Gear Solid V: The Phantom Pain – wieloryb i jednorożec płoną na niebie
- Final Fantasy VII – bombowy początek
- Star Wars: The Force Unleashed – żółte napisy zawsze zapowiadają „epicki” wstęp
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain – wieloryb i jednorożec płoną na niebie

- Producent: Konami
- Rok wydania: 2015
- Platformy: PC, PlayStation 4, PlayStation 3, Xbox One, Xbox 360
Początek piątej części serii Metal Gear Solid można chyba podsumować jednym słowem: Kojima! Charakterystyczny dziwny styl japońskiego twórcy gier widać tu w każdym kadrze, a te balansują od geniuszu po totalny absurd. Całość trwa ponad godzinę, więc było aż nadto czasu, by zawrzeć tu naprawdę różnorodne doświadczenia. A wszystko zaczyna się w miarę normalnie – od znanego przeboju The Man Who Sold the World i pielęgniarki uwijającej się w szpitalnej sali.
Ucieczka przez szpital infiltrowany przez futurystycznych żołnierzy i masakrowanie pacjentów na korytarzach też jeszcze nie budzą niepokoju, choć milczące lewitujące postacie powoli włączają nam dzwonki alarmowe. Płonący olbrzym w typie Terminatora i jeszcze więcej lewitujących milczków sprawiają, że zaczynamy zadawać sobie mnóstwo pytań. To jednak jeszcze nic, bo po szaleńczej ucieczce ambulansem, kiedy widzimy już swój koniec, patrząc na wiszący w powietrzu uzbrojony śmigłowiec, nagle na niebie pojawia się płonący wieloryb i... pożera statek powietrzny. A potem zaczyna gonić nas skrzydlaty jednorożec – też płonący. A gdzieś w tym wszystkim są jeszcze lata 80., radziecka inwazja w Afganistanie, nie wspominając o późniejszych rewelacjach dotyczących tożsamości głównego pacjenta szpitala. Uff... Początku The Phantom Pain trzeba doświadczyć osobiście!
