Metal Gear Solid V: Ground Zeroes. 8 niewielkich sandboksów, które są świetne
- Najmniejsze sandboksy - czyli nie zawsze rozmiar ma znaczenie
- Metal Gear Solid V: Ground Zeroes
- A Short Hike
- Seria Yakuza
- Bully / Canis Canem Edit
- Starsze odsłony serii The Legend of Zelda
- Deus Ex: Rozłam ludzkości
- Nowa trylogia Hitmana
Metal Gear Solid V: Ground Zeroes

Data premiery: 18 marca 2014
Platformy: PS3, PS4, PC, X360, XOne
Producent: Kojima Productions
Wydawca: Konami
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain podzieliło społeczność fanów tej serii. Hideo Kojima zakochał się bowiem w ogromnych, ale nieco pustawych lokacjach, co potwierdziło zresztą wydane jakiś czas temu Death Stranding. Wracając jednak do ostatniej kanonicznej gry opowiadającej historię Solid Snake’a, w pewnym sensie rozumiem, czemu ludzie poczuli się zawiedzeni ostatecznym kształtem piątego MGS-a. Powodem jest prolog – Ground Zeroes, który wydano jakiś czas przed premierą „piątki”, pozwalając zapoznać się z nowym podejściem, jakie oferować miała seria Konami.
Pomijając czas potrzebny na ukończenie Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (przeciętnemu graczowi zajmowało to nieco ponad godzinę), otrzymaliśmy sandboksa skondensowanego do bardzo małych rozmiarów. Pozwoliło to uniknąć typowych zapychaczy i pustych przestrzeni. Każdy kąt Obozu Omega skrywał coś interesującego. Sama konstrukcja lokacji była dużo lepiej przemyślana od tej, która ostatecznie znalazła się w znacznie większym i przez to mniej kompaktowym The Phantom Pain. Gdy dołożymy do tego dopracowany system skradania się, z jakiego słynie ta seria, otrzymamy grę, z którą spędzimy znacznie więcej czasu, niż początkowo mogliśmy zakładać. Dlatego nie dziwi mnie, gdy po latach spotykam się z opiniami, że Ground Zeroes było lepszym MGS-em niż The Phantom Pain.
