Najgorsze gry na PS4, w które NIE chcecie zagrać
Cykl życia PlayStation 4 jako dominującej siły na rynku powoli się kończy – za rok o tej porze będziemy się szykować na dziewiątą generację konsol. Z tej okazji przypominamy najgorsze gry, jakie kiedykolwiek trafiły na tę platformę.
Spis treści
- Najgorsze gry na PS4, w które NIE chcecie zagrać
- Godzilla – potworny potworek
- Tony Hawk’s Pro Skater 5 – kiedyś to było, a teraz...
- Alekhine’s Gun – Hitman z Czelabińska
- Ghostbusters – ta gra straszy
- Troll and I – skok na kasę
- Road Rage – ziewaliście kiedyś na motorze?
- Agony – po prostu piekło
- The Quiet Man – a pomysł był nawet ciekawy
- Left Alive – stworzyć grę? Ale za co?
- XIII – nie tak powinien wyglądać remake
- Street Power Soccer – piłka nożna w najnudniejszym wydaniu
Road Rage – ziewaliście kiedyś na motorze?
- Data premiery: 14 listopada 2017
- Średnia ocen w serwisie Metacritic: 26/100
Road Rage jest grą z najsłabszą średnią ocen w naszym zestawieniu, a deweloperzy z Team6 Game Studios i Rebel Games (tak, do udźwignięcia procesu produkcji takiego badziewia trzeba było najwidoczniej dwóch zespołów) ciężko na to zapracowali. To tytuł agresywnie, nachalnie beznadziejny, jakby wyjęty żywcem sprzed półtorej dekady, chociaż i wówczas pewnie nie zdobyłby zbyt wielu fanów. Jakim cudem Sony i Microsoft pozwoliły na wydanie takiego koszmarka na ich konsolach – to pytanie dla największych detektywów naszych czasów.
Zabawa zaczyna się od krótkiego wprowadzenia w fabułę z mocno ksenofobicznymi wstawkami, w którym złowrodzy multinacjonaliści w ciągu paru lat zmieniają wspaniałe miasto w piekło rządzone przez brutalne gangi. Potem czekamy około czterech eonów, aż gra łaskawie się doczyta, i rozpoczynamy przygodę. O ile oczywiście przygodą można nazwać jeżdżenie na motocyklu z miejsca na miejsce, okazjonalne waląc kogoś kijem bejsbolowym po głowie.
To wszystko, co ma do zaoferowania Road Rage. Gdyby chociaż model jazdy był przyzwoity, a miasto ciekawe – pewnie nie byłoby tragedii. Ale motocyklem steruje się tak, jakby ten zrobiony był z papieru – w ogóle nie czuć wagi ani prędkości pojazdu. Z kolei Ashen, czyli fikcyjna metropolia, do której zaprosili nas deweloperzy, to kilka tych samych budynków skopiowanych po kilkanaście razy, opustoszałe jezdnie i pojawiający się co jakiś czas przechodnie, którzy mają w głębokim poważaniu krwawą bijatykę dziejącą się dosłownie parę metrów od nich. Apokaliptyczny klimat zrujnowanego miasta? Gdzie tam, najwidoczniej wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do porannego widoku gangów mordujących się na ulicach. Road Rage jest tak katastrofalnie zły, że poleciłbym go osobom przechodzącym kryzys i wątpiącym w swoje możliwości. Bo skoro tę grę udało się wydać i sprzedać, to dla każdego jest nadzieja.