The Last Guardian. 10 ulubionych gier Heda z TVGRY
Szymon Liebert
- Gry spoza kosza – 10 tytułów, które poleca Hed z TVGRY
- OlliOlli
- Thief
- Demon’s Souls
- Bayonetta
- Pathologic 2
- Deadly Premonition
- Max Payne
- Disgaea
- The Last Guardian
The Last Guardian

Czy można umieścić na liście swoich ulubionych gier pozycję, którą ukończyło się tylko raz i której prawdopodobnie nie przejdzie się nigdy więcej? Taki problem mam z The Last Guardian, bo nie wiem, czy jeszcze kiedyś do niego wrócę. Złośliwi mogą powiedzieć, że chodzi o chęć uniknięcia frustracji wynikającej z konieczności grania w tę grę. Dzieło Fumito Uedy rzeczywiście może wkurzyć: musimy borykać się z niedzisiejszym sterowaniem, rozwiązywać zagadki oparte na zawodnej fizyce i wreszcie liczyć na poprawną reakcję sztucznej inteligencji napędzającej Trico. Nie, to nie jest powód, dla którego nie chcę w to grać. Boję się, że nie będę w stanie raz jeszcze emocjonalnie zmierzyć się z tą historią.
W The Last Guardian wcielamy się w chłopca, który budzi się w ruinach strzelistego zamczyska u boku gigantycznej bestii. Bardzo szybko nawiązujemy relację ze zwierzęciem i rozpoczyna się wspólna podróż po tajemniczym miejscu najeżonym pułapkami i pełnym mrocznych sekretów. Gra polega na eksploracji, rozwiązywaniu zagadek oraz karmieniu naszego kompana beczkami. Problem w tym, że nie mamy pełnej kontroli nad Trico i możemy jedynie próbować przekonać go do wykonania jakiejś czynności. Tak skonstruowana rozgrywka sprawiła twórcom sporo problemów i ostatecznie odrzuciła od ich dzieła wiele osób.
W kontekście tej listy The Last Guardian najbardziej przypomina Pathologic 2 – to produkcja oparta na pewnych niełatwych założeniach, które mają wywrzeć na odbiorcy konkretne wrażenie. W Pathologic 2 chodziło o przekazanie poczucia beznadziei. W przypadku dzieła Fumito Uedy tym efektem jest zbudowanie trudnej relacji z wirtualnym zwierzęciem i rozbudzenie w sobie ukrytej, dziecięcej tęsknoty za niewinnością i szczerością. To jedyna gra, przy której miałem podobne odczucia co przy filmach Isao Takahaty ze studia Ghibli.