- Filmy dla dorosłych, które za dzieciaka obejrzeliśmy na Polsacie
- Dobry, zły i brzydki
- Znikający punkt
- Braveheart – Waleczne serce
- RoboCop
- Szeregowiec Ryan
- Rambo: Pierwsza krew
- Krwawy sport
- Wejście smoka
- 12 małp
- Omen
- Brat
RoboCop

- Co to: retrofuturystyczna wizja przyszłości
- Jaką wymówkę stosowaliśmy, żeby obejrzeć z rodzicami? On walczy ze złymi ludźmi. Jeżeli pozwolicie mi obejrzeć, też będę kiedyś tak walczyć!
- Gdzie obejrzeć: iTunes
W 1988 roku powstała gra na NES-a (tak, chodzi o Pegasusa). Była słaba pod względem graficznym, diabelnie trudna i na dodatek zabugowana. Ale to dzięki niej wpadłem na trop RoboCopa. To, co dzisiaj uchodzi za retrofuturyzm, w latach 90. było nowatorską wizją przyszłości. Możliwość powrotu do życia w ciele cyborga? Technologiczne supermoce używane do walki z przestępczością? Żaden pasjonat science fiction nie mógł przejść obok tego filmu obojętnie.
Tytuł, który w języku angielskim jest całkiem kreatywną grą słowną, w Polsce nabrał wydźwięku humorystycznego. Szczególnie dla tych, którzy w języku Szekspira umieli tylko wypowiedzieć „Oh, my God!” i nazwać pewien popularny gest. Z ręką na sercu – przez wiele lat byłem przekonany, że tytułowy RoboCop nazywa się tak, a nie inaczej, bo umie robotycznie skopać tyłki złoczyńcom. Prawdę mówiąc, tak bardzo się nie myliłem. W końcu właśnie tym zajmował się główny bohater. I robił to naprawdę dobrze.
Jak na dzieło obecne od wielu lat w kulturze popularnej RoboCop jest filmem naprawdę oryginalnym. Reżyser Paul Verhoeven nie bał się eksperymentów z konwencją. Obraz ten jest przerywany świetnie stylizowanymi reklamami, na drugim planie często pojawiają się odniesienia do innych dzieł tego autora, a wykreowany świat stanowi otwartą krytykę ultrakapitalistycznego społeczeństwa. Po latach na RoboCopa patrzy się zupełnie inaczej. Nie znaczy to jednak, że traci on swój urok – to jeden z tych filmów, które zyskują przy każdym kolejnym seansie.

Miałem dziesięć, może jedenaście lat, kiedy pierwszy raz obejrzałem RoboCopa. Jeśli coś spaczyło moje poczucie humoru i dosypało doń szczyptę nihilizmu, to właśnie film Paula Verhoevena. Szalony Holender zaserwował dziką, szyderczą, pulsującą maniakalną energią mieszankę satyry, kina akcji i komentarza społecznego. Wtedy, w szczenięcych latach, liczyła się akcja, fajny bohater i dziwna przyszłość (oraz prześwietna muzyka), dziś wyłapujemy te wszystkie niuanse, które sprawiają, że RoboCop pozostał wyjątkowo aktualnym obrazem.
Hubert Sosnowski
