W roku 2021 czekaliśmy 8 miesięcy na słabe nowości do WoW-a. Czarne lata - największe grzechy Blizzarda
- Czarne lata Blizzarda - największe grzechy twórców Diablo i Warcrafta
- W 2019 roku zaskakuje nas wieść o Overwatchu 2
- Rok 2020 to po prostu Warcraft 3: Reforged
- W roku 2021 czekaliśmy 8 miesięcy na słabe nowości do WoW-a
- Rok 202X – dokąd zmierzasz Blizzardzie?
W roku 2021 czekaliśmy 8 miesięcy na słabe nowości do WoW-a
Oznaki upadku?
- Odejście z Blizzarda Jeffa Kaplana i J. Allena Bracka.
- Kalifornijski pozew związany z mobbingiem i molestowaniami.
- Pojawienie się pierwszej aktualizacji do Shadowlands dopiero po 8 miesiącach.
- Mikropłatności w Burning Crusade Classic.
W 2021 wiele już się wydarzyło, a rok przecież jeszcze się nie skończył, zatem wszystko przed nami! Zacząć trzeba od kolejnych zwolnień w szeregach Blizzarda. Z firmą pożegnała się większość weteranów, którzy stanowili jej trzon. Największe nazwiska to Jeff Kaplan oraz J. Allen Brack. Tego pierwszego powinniście kojarzyć z Overwatcha, drugi zaś pełnił funkcję szefa Blizzarda. Pełnił, bowiem przed paroma dniami ogłosił swoje odejście, wraz z kilkoma innymi osobami. Możemy zatem powiedzieć, że to oficjalny koniec starej gwardii.
Odejście Jeffa Kaplana było niemałym zaskoczeniem, bowiem pracował on w firmie od 19 lat, pełniąc funkcję twarzy Overwatcha oraz aktywnie działając przy kontynuacji. Nagle jednak poinformowano, że postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska. Zwolnienie J. Allena Bracka wydaje się natomiast naturalną koleją rzeczy, jeśli weźmiemy pod uwagę trwający obecnie proces sądowy. Mowa o dwuletnim dochodzeniu, którego efektem jest pozew wystosowany przez Kalifornijski Departament Sprawiedliwego Zatrudnienia i Mieszkalnictwa. Szczegóły na ten temat znajdziecie tutaj.
Sytuacji w oczach graczy nie poprawił fakt, że World of Warcraft otrzymało dalece niesatysfakcjonującą aktualizację, która pojawiła się po 8 miesiącach od premiery dodatku Shadowlands. To rekordowy czas, jeśli chodzi o pierwszą paczkę z nowościami po debiucie rozszerzenia. Zawartość aktualizacji 9.1 okazała się mocno rozczarowująca, co w połączeniu z pozwem oraz przejściem wielu ważnych członków społeczności do innych MMORPG odbiło się na popularności WoW-a.
Ja z kolei jestem pod wrażeniem, że Blizzard pokusił się o wypuszczenie Chains of Domination w takim stanie. Teoretycznie aktualizacja 9.1 nie jest znowu taka zła. Oferuje kontynuację fabuły, przerobioną wieżę Torghast, megadungeon, rajd z Sylvanas w roli głównej oraz nową strefę. W praktyce jednak firma zrobiła to samo, co w Battle for Azeroth, czyli spłaszczyła część systemów, dodała do nich następne systemy, a do tego posypała wszystko kolejnym RNG. Ponownie zatem liczymy na łut szczęścia i wykonujemy żmudne obowiązki, co prawdopodobnie uznawane jest przez Blizzarda za dobrą zabawę.
Nie wolno zapominać również o codziennych zadaniach, które zastąpiły world questy w nowej strefie, oraz o ponad 40 wierzchowcach do zdobycia! Szkoda, że lwia część to po prostu inne kolory starych mountów i niewiele z nich może pochwalić się faktycznie nowymi modelami. Na koniec wypada wspomnieć o operacji „Sylvanas wcale nie jest zła”, czyli dalszym psuciu fabuły World of Warcraft. Chociaż Garrosha oszczędzono – były wódz Hordy otrzymał godny siebie koniec.
Warto tutaj napomknąć również o starcie Burning Crusade Classic, czyli pierwszego dodatku do World of Warcraft Classic. I tutaj nie obyło się bez kontrowersji, bowiem Blizzard postanowił w pełni zmonetyzować klasyczne rozszerzenie, wprowadzając paczkę z wersją deluxe, która zawierała unikatowego wierzchowca, a także boost do 58 poziomu. Mało klasyczny item shop, ale kto by się tym przejmował? Przecież trzeba na czymś zarabiać, a Burning Crusade Classic WCALE NIE wymaga opłacania abonamentu, by móc grać. Jak widać, da się dwa razy zarobić na tym samym, a gracze nawet chętnie zapłacą, o czym wspomniałem w recenzji.
Niedawno wyszło również na jaw, że Alex Afrasiabi został zwolniony z Blizzarda w 2020 roku za to, o co jest aktualnie oskarżany w kalifornijskim pozwie, czyli za molestowanie seksualne. W związku z tym z World of Warcraft usunięto wszystkie nawiązania do jego postaci. W międzyczasie gracze strajkowali, pracownicy firmy również wyrażali swoje niezadowolenie, organizując protesty na ulicach przed siedzibą Blizzarda. Nie pomogła próba zamiecenia sprawy pod dywan oraz oficjalne stanowisko Activision Blizzard względem całego zamieszania.
Z firmy ucieka coraz więcej pracowników, a do kierowania Blizzardem wyznaczono dwie osoby, które będą wspólnie pełnić funkcję prezesa. Jen Oneal oraz Mike Ybarra już zadeklarowali, że pod ich skrzydłami Blizzard stanie się bardziej przyjaznym miejscem pracy. Obiecano również zatrudnić 20 nowych osób do zajmowania się World of Warcraft. Brzmi to jak dobra wiadomość? Z jednej strony tak, ale z drugiej są to ludzie, o których w zasadzie nic nie wiemy. Mamy do czynienia ze świeżą krwią, a nie z weteranami, którzy budowali firmę od podstaw. Można zatem spokojnie powiedzieć, że nie jest to już ten Blizzard, którego znamy (i kochaliśmy).

