Rok 202X – dokąd zmierzasz Blizzardzie?. Czarne lata - największe grzechy Blizzarda
- Czarne lata Blizzarda - największe grzechy twórców Diablo i Warcrafta
- W 2019 roku zaskakuje nas wieść o Overwatchu 2
- Rok 2020 to po prostu Warcraft 3: Reforged
- W roku 2021 czekaliśmy 8 miesięcy na słabe nowości do WoW-a
- Rok 202X – dokąd zmierzasz Blizzardzie?
Rok 202X – dokąd zmierzasz Blizzardzie?
W oparciu o wydarzenia z ostatnich trzech lat oraz bieżącego roku można powiedzieć jedno – trudno jest być graczem w produkcje Blizzarda. Wszystkie te afery oraz problemy przekładają się bowiem na jakość i odbiór gier. World of Warcraft przeżywa aktualnie bodaj jeden z największych spadków liczby graczy, chociaż nie mamy żadnych potwierdzających to danych. Niemniej jakość ostatnich aktualizacji i dodatków nie pozostawia wątpliwości, że to MMORPG nie ma się najlepiej.
Oczywiście, nie możemy mówić upadku. Wystarczy, że Blizzard zmieni model WoW-a na free-to-play lub wyda dobre rozszerzenie, takie jak Legion. Zawsze może też ratować się klasyczną wersją Wrath of the Lich King, która pewnie z czasem się pojawi. Co jest śmieszne, bowiem wystarczy przytoczyć słowa J. Allena Bracka z 2016 roku, zanim został szefem firmy: „You think you do, but you don’t”. Dotyczyły one klasycznego World of Warcraft, które miało nie powstać, bowiem myślano, że to tylko mrzonka zagorzałych fanów. Tymczasem obecnie jest to mocny filar firmy, generujący spore przychody i zapewniający stałą liczbę graczy.
Czy zatem faktycznie można mówić o problemie? Nie, ponieważ gracze w WoW-a mogą obecnie sprawdzać inne MMORPG, a z czasem i tak powrócą do Azeroth. Zawsze bowiem wracają. Niemniej nie jest już tak oczywiste, kto jest aktualnie królem tego gatunku. Kiedyś nie było w tej kwestii żadnych wątpliwości, a dzisiaj nikt nie może z czystym sumieniem powiedzieć, że WoW nadal dumnie nosi koronę.
To samo zresztą dotyczy innych gier Blizzarda. Widać, że Overwatch został kompletnie zaniedbany w związku z szykowaniem Overwatcha 2, ale jeśli „kontynuacja” będzie udana, wszystko zapewne zostanie wybaczone. Hearthstone cały czas radzi sobie dobrze, a na horyzoncie mamy jeszcze Diablo 2: Resurrected oraz Diablo 4. Nie zapominając oczywiście o Diablo Immortal, które od dłuższego czasu nie wzbudza już tak negatywnych emocji. O Heroes of the Storm nie będziemy więcej rozmawiać, ja porzucenia tego tytułu nigdy nie odżałuję.
Jak sami zatem widzicie, niczego więcej nie trzeba, aby firma sobie poradziła. A opinia publiczna? Wystarczy, że Blizzard się wycofa, przeprosi i obieca zmiany. Emocje opadną, będzie chwila ciszy, a potem pojawią się (miejmy nadzieję!) dobre gry. Wtedy wszystko wróci do normy. Już przy aferze z Hongkongiem zwiastowano firmie koniec, który jednak nie nastąpił. Wątpię zatem, czy i teraz coś takiego będzie mieć miejsce, chociaż reputacja koncernu zdecydowanie na tym ucierpi.
Trudno jednak nie zauważyć, że wszystkie te „drobne” potknięcia świadczą o jednym – to już nie jest stary, dobry Blizzard. Teraz jest to po prostu Activision Blizzard. Nam, graczom, pozostanie zatem decydować portfelami, czy ten nowy ład to zmiana przez nas pożądana, czy jednak coś, na co się nie zgadzamy. Innego sposobu nie ma, ale koniec końców na tym nie stracimy. Dobrych gier nie brakuje, a gdy Activision Blizzard zatęskni za naszymi pieniędzmi, zwyczajnie dostarczy coś godnego uwagi.
Przykro patrzeć, jak firma, która była wyznacznikiem jakości, zmienia się w tak nieprzyjemny sposób. Słynne „soon™” czy polityka „będzie gotowe, kiedy będzie gotowe” to pieśń przeszłości, która raczej już nie wróci. Najwidoczniej Blizzard pożył już wystarczająco długo, by zacząć zmieniać się w tego złego, a my możemy to tylko obserwować. Kto wie, może kiedyś doczekamy się „sagi odkupienia” jak u Illidana? Obyśmy tylko byli na to gotowi.

