Disney zdążył wskrzesić, a potem zabić Gwiezdne wojny. 12 rzeczy, które powstały SZYBCIEJ niż Cyberpunk
- 12 rzeczy, które powstały szybciej niż Cyberpunk 2077
- Michał Anioł crunchował, zanim stało się to modne
- Disney zdążył wskrzesić, a potem zabić Gwiezdne wojny
- Golden Gate i wieża Eiffla
- Sapkowski uwinął się w sześć lat
- W ciągu ośmiu lat ukazało się dziewięć odsłon Assassin’s Creed
- Warszawiacy odbudowali Starówkę szybciej, niż CD Projekt RED spalił swoje miasto
- Stadion Narodowy zdążył przestać być targiem i stał się basenem
- Keanu Reeves zdążył zagrać we wszystkich Matrixach
- Frodo wrzucił Pierścień do lawy, a Thanos wrócił na tarczy
- Daenerys zdążyła przeprawić się przez wielką wodę i spalić miasto po drugiej stronie świata
- Tom Hanks, znany kurier FedExu, dostarczał przesyłkę przez cztery lata
- Kurt Cobain w siedem lat podbił świat
Disney zdążył wskrzesić, a potem zabić Gwiezdne wojny

- Czas trwania: 7 lat i 2 miesiące
- Okres: październik 2012 – grudzień 2019
Tutaj policzyliśmy czas od zakupu praw do premiery trzeciej części najnowszej trylogii. Sama produkcja filmów trwała jeszcze krócej.
W 2012 roku Disney nabył prawa do ukochanej marki, która uczy, że w przestrzeni kosmicznej rozchodzi się dźwięk. Kojarzycie te znaną serię – opowiada o religijnej sekcie kolesi w workach po kartoflach, którzy skaczą od planety do planety, gadając szykiem przestawnym o Mocy i wymachując mieczami w kolorach RGB. Po drodze oczywiście coś tam jeszcze się dzieje, ktoś się rodzi, ktoś umiera, ktoś zdradza, ktoś się zakochuje (nie zawsze do końca legalnie), a w finale jest walka i defilada zwycięzców. I tak od 43 lat.
W 2012 roku jednak sytuacja Gwiezdnych wojen wcale nie była taka kolorowa. Od 2005 roku nie widzieliśmy wówczas nowego filmu z tej serii. Trylogia prequeli pozostawiła po sobie pustkę i trudno było o nową nadzieję. Gdy Disney nabywał prawa do marki, mógł z nią zrobić, co tylko chciał.
I zrobił. Trzy filmy głównej serii oraz dwa opowiadające osobne historie były dla kultowej marki szansą na nowe życie i momentami nawet mogliśmy tak sądzić. Niestety, w końcu Ostatni Jedi, a później Skywalker. Odrodzenie wbiły nas w fotel kinowy z taką siłą cringe’u i żenady, że na otarcie łez pozostał już tylko Mandalorian. I to w serwisie, którego nie ma w Polsce...
Ej serio, Disney – ta cholerna szarża gwiezdnej husarii – co to u diabła było?
