autor: Krystian Skorupski
11 dziwnych rzeczy, które zrobiłem wbijając 229 platyn na PlayStation
Jestem łowcą platyn. Uwielbiam widok tych małych pucharków, pojawiających się na ekranie. Czasem bardziej, niż same gry. Zdobywając je robiłem wiele dziwnych rzeczy. Czasem pomysłowych, czasem zwyczajnie żmudnych. Oto 11 historii z mojego życia.
Spis treści
- 11 dziwnych rzeczy, które zrobiłem wbijając 229 platyn na PlayStation
- Kopiowałem save’y na pamięć USB
- Kilkaset razy przestawiłem zegar w konsoli
- 10 minut strzelałem do martwych ciał na ranczu
- Dwie i pół godziny biegałem Kratosem w stroju krowy
- Włamałem się za tekstury i położyłem książkę na padzie
- Ruch za ruchem odtwarzałem grę w przeglądarkowym kalkulatorze
- Założyłem dwie gumki na pad i czekałem
- Przerzuciłem osiągnięcia pomiędzy konsolami
- Skakałem na znajdźki i restartowałem grę... bardzo wiele razy
- Wyłączyłem misję tuż przed końcem i zmieniłem poziom trudności
10 minut strzelałem do martwych ciał na ranczu
- Gra: Red Dead Redemption (PS3)
- Nazwa trofeum: How the West Was Won
- Ile osób zdobyło to trofeum? 2,1%
Dlaczego to trofeum było takie trudne do uzyskania?
Bo żeby je odblokować, trzeba zdobyć 50 poziom doświadczenia w trybie sieciowym, a to oznacza bardzo wiele strzelania. W normalnej sytuacji mówilibyśmy o całych godzinach wykonywania misji.
Jak zdobyłem to trofeum?
Ta metoda to już tylko wspomnienie, bo skorzystałem z niej w 2015 roku, a później gra była dostępna w usłudze PS Plus wraz z łatką naprawiającą ten błąd. Dzięki exploitowi wystarczyło w grze online udać się na ranczo Mc Farlane’a, w pobliżu którego leżały zbugowane martwe ciała (jak się tam znalazły, nie wiadomo), i zwyczajnie postrzelać do nich około 10 minut. Gra zaliczała to jako ciągłe zabójstwa, a doświadczenie i fragi wpadały same. Pamiętam jedynie, jak pasek doświadczenia podczas tego zabiegu mrugał, nie nadążając za rejestrowaniem przypływu XP.
Czy to była fajna gra?
Red Dead Redemption lub inaczej „GTA na koniach” to bardzo dobra gra z bardzo dobrym klimatem. Grałem w kilka produkcji o Dzikim Zachodzie i tylko Red Dead Redemption oferowało tak pełną, szczegółową i wiarygodną wizję tego świata. Lepsze pod tym względem jest tylko Red Dead Redemption 2, które po prostu pozamiatało mechanikami, grafiką i swobodą. Świat kowbojów, pędzenie bydła, dosiadanie konia i typowy styl Rockstara to – jak się już domyślacie – mieszanka wybuchowo dobra. I wybuchowo wielce polecam zagrać właśnie w pierwszą część, zwłaszcza jeśli ukończyliście „dwójkę”, bo akcja „jedynki” toczy się później, a całość tworzy spójną historię.