Jedna z najlepszych strzelanek na PS2. Była kopalnią gagów i hołdem dla popkultury, a dziś niewielu o niej pamięta
To zdaniem wielu graczy jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza strzelanka wypuszczona na konsole szóstej generacji. Wraz z TimeSplitters: Future Perfect studio Free Radical Design wspięło się na wyżyny swoich możliwości.

Spis treści:
Free Radical Design to studio deweloperskie, którego raczej nie trzeba przedstawiać żadnemu konsolowemu graczowi. Brytyjski zespół założony przez byłych pracowników Rare zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii gier wideo, ostatecznie udowadniając, że strzelanki na konsolach nie tylko mają rację bytu, ale też potrafią być szalenie grywalne.
Deweloperom mającym na koncie takie pozycje, jak GoldenEye 007 czy Perfect Dark, owa sztuka udała się za sprawą serii TimeSplitters, a zwłaszcza jej trzeciej części, czyli TimeSplitters: Future Perfect, którą osobiście uważam (i nie jestem w tym odosobniony) za ich magnum opus.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
Podróż w czasie
Na dobry początek opowiem Wam o tym, jak wyglądała moja własna przygoda z serią TimeSplitters. W zamierzchłych czasach nie przywiązywałem szczególnie dużej wagi do tego, by ogrywać poszczególne odsłony cykli w kolejności, w jakiej były wydawane. Z tego względu czasami zdarzało mi się najpierw sprawdzić sequel, a dopiero później poznać pierwowzór.
W przypadku marki TimeSplitters nie najgorzej połączyło mi się to z jej tematyką skoncentrowaną na podróżach w czasie. Trochę z konieczności (bo w takiej kolejności udawało mi się zdobywać w dobrej cenie tytuły wchodzące w skład tej serii), najpierw zagrałem w TimeSplitters: Future Perfect, potem w TimeSplitters 2, a dopiero na końcu ograłem „jedynkę”. Mogłem więc na własnej skórze poczuć ewolucję tego cyklu… tylko że w odwróconej kolejności.
TimeSplitters: Future Perfect było bowiem zdecydowanie najbardziej „współczesną” strzelanką, z dopracowanymi custcenami i „filmową” fabułą. TimeSplitters 2 również miało do opowiedzenia historię, jednak „arcade’owe” naleciałości były w nim wyraźnie wyczuwalne. Pierwsze TimeSplitters było natomiast ostrą jazdą bez trzymanki o bardzo prostej konstrukcji, oferując serię luźno powiązanych ze sobą misji osadzonych w różnych epokach.

Sierżant Cortez na ratunek
Filarem serii TimeSplitters jest walka z tytułowymi istotami zagrażającymi przyszłości ludzkości. W TimeSplitters: Future Perfect wcielaliśmy się w ich największego wroga – sierżanta Corteza, którego bliżej mogliśmy poznać już w drugiej odsłonie cyklu. Przygoda w „trójce” rozpoczynała się w momencie, kiedy opuszczał on stację kosmiczną, zniszczoną w finale TimeSplitters 2. Jako że Future Perfect było pierwszą grą spod tego szyldu, w którą dane mi było zagrać, przez to poczułem się, jakbym spóźnił się na imprezę. Na szczęście jednak zaraz zaczynała się następna.
Omawiany tytuł oferował kampanię fabularną, która rzucała nas w różne miejsca i okresy historyczne – począwszy od lat 20. XX wieku, przez początek lat dwutysięcznych, a skończywszy na odległej przyszłości. Autorzy dołożyli starań, by zróżnicować misje pod względem wyglądu lokacji, dostępnego uzbrojenia, a także przeciwników, którzy stawali nam na drodze.

Pociąganie za spust z uśmiechem na ustach
TimeSplitters: Future Perfect było istną kopalnią gagów, nawiązań do popkultury i ciekawych pomysłów na zadania. W jednym mogliśmy połączyć siły z niejakim Harrym Tipperem, będącym swoistym połączeniem Jamesa Bonda i Elvisa Presleya. W innym musieliśmy mierzyć się z hordami zombie i upiorów w pewnej nawiedzonej rezydencji, a w jeszcze innym – pomagać samym sobie, przeskakując z przeszłości w przyszłość i vice versa.
Solą rozgrywki była jednak walka z przeciwnikami i na tym polu TimeSplitters: Future Perfect również doskonale sobie radziło. W arsenale czekały na nas nie tylko standardowe „giwery”, jak karabin maszynowy i snajperski bądź wyrzutnia rakiet, lecz również między innymi pistolet grawitacyjny, który pozwalał używać elementów otoczenia w charakterze pocisków. Można by to uznać za inspirację grą Half-Life 2 i jej Gravity Gunem, gdyby nie fakt, że obydwa dzieła powstawały równolegle i były rozwijane niezależnie od siebie.

Pokłady grywalności i ładna grafika
TimeSplitters: Future Perfect dawało sporo frajdy podczas zabawy w pojedynkę, jednak grywalność rosła jeszcze bardziej w trakcie rozgrywki na podzielonym ekranie w towarzystwie maksymalnie trzech osób.
Z innymi graczami mogliśmy bawić się zarówno w kooperacji, wspólnie przechodząc kampanię fabularną, jak i w trybie Challenge, gdzie można było stawać ze sobą w szranki. Poza tym produkcja oferowała tryb Arcade wyposażony w zróżnicowane minigry, a także edytor map pozwalający tworzyć własne areny.
Na wzmiankę zasługuje również oprawa graficzna tej gry, która nie siliła się na fotorealizm. Fakt, że była ona stylizowana, sprawił, że zestarzała się naprawdę godnie. Może nie jest to Black (któremu zresztą poświęciłem jeden ze swoich wcześniejszych artykułów), ale TimeSplitters: Future Perfect nawet dzisiaj, 20 lat po premierze, nie „straszy”, i to pomimo dość prostej konstrukcji poziomów czy „kanciastych” modeli postaci.

Oceny TimeSplitters: Future Perfect
Przygotowując ten tekst, ze zdziwieniem odkryłem, że TimeSplitters: Future Perfect może pochwalić się nieco niższą średnią ocen w serwisie Metacritic, niż TimeSplitters 2. Po głębszym zastanowieniu dochodzę jednak do wniosku, że winę za taki stan rzeczy ponosi… pierwsza część serii.
Ta bowiem była na tyle prosta, że jej kontynuacja, będąca już pełnoprawną strzelanką z fabułą, powodowała u graczy i recenzentów prawdziwy efekt „wow”. Trzecia część serii, choć pod wieloma względami jeszcze lepsza, nie stanowiła już aż takiego przeskoku względem swojej poprzedniczki.
Co było potem?
Pech chciał, że następnym dziełem Free Radical Design nie było TimeSplitters 4, lecz nieudane Haze, wypuszczone na PlayStation 3 w 2008 roku. Co prawda czwarta część flagowej serii tego studia była w produkcji, jednak po tym, jak zostało ono przejęte przez Crytek, została anulowana.
Światełko nadziei dla fanów serii pojawiło się w 2021 roku, kiedy to Free Radical Design zostało reaktywowane pod skrzydłami firmy Deep Silver. Niestety dwa lata później studio padło ofiarą restrukturyzacji w Embracer Group i zostało rozwiązane.

Jak dzisiaj zagrać w TimeSplitters: Future Perfect?
Aby zagrać w TimeSplitters: Future Perfect, nie musimy zaopatrywać się w PlayStation 2, Xboksa czy GameCube’a. W 2024 roku omawiana produkcja trafiła bowiem na PlayStation 4 i PlayStation 5, a także Xboksa One oraz Xboksy Series X/S, w ramach kompatybilności wstecznej. W obu przypadkach wyceniono ją na 45 zł.
Jeśli jednak koniecznie chcielibyśmy mieć ją na płycie, to ceny używanych egzemplarzy jej fizycznych wydań zaczynają się od 20 zł, a kończą w okolicach 100 zł.

Retro Gaming
Cykl Retro Gaming rozwijamy od października 2023 roku. Polecamy teksty wchodzące w jego skład. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Mocno zapomniany Far Cry, którego mało kto zna. Instincts to pierwsze konsolowe wcielenie tej bestsellerowej serii strzelanek
- Z chaosu narodziła się jedna z najbardziej unikalnych gier w historii. Wracamy do surrealistycznego świata Sanitarium
- Klasyka niemal tak polska jak Passat i Gothic. Hit z płytek w magazynach o grach z Cezarym Pazurą u szczytu sławy
- Po 21 latach ta zapomniana gra powraca na Steam. To ostatnie udane dzieło autorów Władcy Pierścieni: Dwóch Wież
- Takich gier już się nie robi i ciężko się dziwić. W 2001 roku Anachronox przerosło twórców, pozostawiając fanów na lodzie
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!