
autor: Maciej Pawlikowski
Poza grami zajmuje się krytyką literacką, czasami trochę życiem, czasami trochę przeżyciem.
Stare, ale jare - gry sprzed lat, które ciągle goszczą na dyskach redakcji
Wracacie czasem do staroci? Powrót do starej gry może być ciekawym doświadczeniem. Zapytaliśmy członków redakcji, do których dawnych, około piętnastoletnich gier wracają w przerwach między premierami.
Twierdza – a mury runą, runą, runą
- Producent: Firefly Studios
- Data premiery: 19 października 2001
- Jak wrócić: Stronghold HD na GOG-u i Steamie
Na przełomie XX i XXI wieku wydano dziesiątki RTS-ów, które były tak podobne, że trudno je było od siebie odróżnić. Na ich tle Twierdza wyróżniała się jak kamienny donżon na polu pszenicy. Gra posiadała przyjemny i całkiem rozbudowany system ekonomiczny. Musieliśmy ustanawiać podatki („zerowy podatek to jedno, ale może pomyślałbyś o małym podarunku?”), ścinać drzewa, produkować żywność („sir, spichlerz jest pusty”), wydobywać kamień i żelazo, a nawet pozyskiwać smołę, dzięki której dało się przygotowywać płonące pułapki.
Równie ciekawa była walka, która polegała na prowadzeniu oblężeń. Zbudowane przez nas lub zaprojektowane przez twórców fortece mogliśmy szturmować przy użyciu wież oblężniczych, taranów, katapult („obliczyć tor lotu”), a nawet jednostek z kilofami, które podkopywały się pod fundamenty murów, żeby je osłabić. To wszystko oczywiście po to, by nasze hordy („my są pałkarze”) mogły wedrzeć się na dziedziniec i zabić wrogiego króla.
Równie bogaty wachlarz możliwości miał obrońca, który mógł kopać fosy i wilcze doły, ostrzeliwać się z balist, lać gorącą smołę („ale to naczynie parzy”) z wysokości, a nawet korzystać z psów wartowniczych, nie mówiąc o takich banałach jak zwykłe umieszczenie łuczników i kuszników na wieżach.


JESZCZE DALEJ NA WSCHÓD – NADCHODZI NOWA TWIERDZA
W 2019 roku Firefly Studios zapowiedziało wreszcie długo wyczekiwaną kontynuację serii. Stronghold: Warlords (czyli po polsku Twierdza: Władcy) ukaże się już w marcu 2021 roku i zabierze nas na Daleki Wschód – czyli do cesarskich Chin czy Japonii pierwszych szogunów.
Jeśli komuś mało było kampanii i gotowych scenariuszy (od oblężeń po misje czysto ekonomiczne), zawsze można było wejść do edytora i stworzyć niemal dowolną misję, z oskryptowanymi zdarzeniami i fantazyjnymi zamkami.
Było w tym coś uzależniającego, ale niestety, kolejne dwa sequele poważnie nas zawiodły. Konkurencja także nie podchwyciła pomysłu i do dziś pozostaje nam grać albo w Twierdzę HD, albo w Twierdzę: Krzyżowca HD.
Dlaczego wracamy?
- Bo nikt nie stworzył gry, która byłaby jak Twierdza, tylko lepsza.
- Bo zamki są fajne niezależnie od tego, czy się je buduje, czy burzy.
- Bo pomimo lat ta pozycja wciąż jest całkiem ładna.
- Bo polski dubbing nadal cieszy.