Nie każdy chce realizmu do bólu. Te rajdy są stworzone dla zwykłych graczy
Assetto Corsa Rally to niejedyna godna uwagi nowa propozycja dla miłośników rajdów. Użytkownicy padów i klawiatur też mają gdzie się bawić za sprawą świeżo zaktualizowanych gier Old School Rally i #DRIVE Rally.
- Old School Rally – jak stary „Colin”, lepszy na klawiaturę niż pad
- #DRIVE Rally – niepozorne, ale miodne
- Super Woden: Rally Edge – propozycja za zakrętem
Rajdowcy, którzy nie grają na kierownicach, mają prawo czuć się w tym roku poszkodowani. Assetto Corsa Rally, wydane w listopadzie w Early Accessie, skradło show, wywołując wrażenie, że w wirtualnych rajdach samochodowych nie mają już czego szukać nie tylko gracze wierni klawiaturom, ale też użytkownicy padów.
To zjawisko zaczęło się zresztą parę lat wcześniej. Czołowe tytuły o tej tematyce – powstające zarówno u brytyjskich „Mistrzów Kodu” (Codemasters), jak i we francuskim studiu KT – stopniowo parły w stronę realizmu, stawiając na zaawansowane modele fizyki (mniej lub bardziej) i coraz bardziej zwężając drogi na odcinkach specjalnych. W pewnym momencie sprawne ich pokonywanie bez precyzyjnych kontrolerów zaczęło stawać się bardzo trudne.
Kiedy ostatnio widzieliście dobry rajdowy arcade? Pewnie myśli wielu z Was powędrowały ku art of rally, czyli pozycji wydanej aż pięć lat temu (która notabene w istocie też ciążyła w stronę tzw. simcade’u), albo cofnęły się do całkiem zamierzchłych czasów.
Tak naprawdę, gdybyście głębiej zanurzyli się w odmęty Steama – czego nie polecam normalnym ludziom; wystarczy, że my z Vergilem ciągle narażamy swoje zdrowie psychiczne i dodajemy co ciekawsze znaleziska do GOL-owej encyklopedii gier – odkrylibyście, iż rajdy są w istocie dość popularne wśród małych twórców, a nowe pozycje ze słowem „rally” w tytule pojawiają się co parę(naście) tygodni.
Ba, w samym grudniu odnotowałem już dwie takie premiery. I chociaż jedna z nich, jak to często bywa ze steamowymi „perełkami”, nie jest godna nawet zaśmiecania sobie głowy jej nazwą (pozdrawiam wiecznego studenta Petra Šimůnka, którego ceniłem, dopóki ograniczał się do motocykli, ale ostatnio wpadł na „genialny” pomysł, że tę samą, pożal się Boże, fizykę można przeszczepić wszelkiego rodzaju pojazdom czterokołowym – od rajdówek po hiperauta – i wszystkie wypuścić hurtem w osobnych „grach”), tak druga zainspirowała mnie do napisania niniejszego tekstu. Pomógł jej dodatkowo pewien polski deweloper.

Old School Rally (po lewej) i #DRIVE Rally (po prawej) – dwa nowe oblicza arcade’owych rajdów. Jedno z Grecji, drugie z Polski.
Old School Rally – jak stary „Colin”, lepszy na klawiaturę niż pad
Przypuszczam, że ten tytuł jest znany niejednemu z Was. Pierwszy uwagę na Old School Rally zwrócił nasz newsroom – nawet nie musiałem nikogo namawiać, Jiker i T_Bone sami stwierdzili, że musimy („my” to znaczy „ja”) napisać o grze, która wygląda jak Colin McRae Rally 2.0. Albo jak oryginalne Colin McRae Rally, jeśli wolicie. Może jednak macie rację, że bardziej przypomina „jedynkę”...
W każdym razie na fali tego zainteresowania dostałem potem szansę spisania w recenzji technicznej swoich wrażeń z gry po wypuszczeniu wczesnego dostępu... i wtedy niestety mój entuzjazm wobec OSR się ulotnił. Nostalgia była w grze silna, ale rozbijała się o tandetny model jazdy, który w ogóle nie stał obok „Colina”.
Od tamtych wydarzeń minęło jednak prawie półtora roku, deweloper – Grek o ksywce Sakis25, znany szerzej ze swojego szyldu Frozen Lake Games – wziął sobie do serca krytykę (której notabene na świecie nie spadło na niego dużo) i w grudniu wypuścił wersję 1.0 Old School Rally.
Teraz model jazdy jest... hmm... na pewno troszkę lepszy niż na starcie wczesnego dostępu. Owszem, poprawa okazała się mniejsza, niżbym sobie życzył – ale potencjalnie wystarcza, by dać tej grze drugą szansę, jeśli ktoś wcześniej się od niej odbił. Chociaż zabawa na padzie w dalszym ciągu mnie męczy, odkryłem OSR na nowo, gdy przesiadłem się na klawiaturę. I wtedy znowu poczułem się prawie jak dzieciak, którym byłem w latach świetności pierwszych „Colinów”.
Oczywiście tak zwany czynnik nostalgii pogłębia grafika rodem z ery pierwszego PlayStation, no i zawartość, która obejmuje najbardziej kultowe auta rajdowe – od legend z lat 70., przez budzące grozę i sentyment jednocześnie potwory z Grupy B, po „nowoczesną klasykę” z przełomu tysiącleci. Wszystkie modele są oczywiście nielicencjonowane, ale momentalnie rozpoznawalne. Szkoda tylko, że brzmią i prowadzą się prawie jednakowo bez wyrazu (a auta z Grupy B bywają wolniejsze niż pozostałe).
Jednak sporo można wybaczyć Old School Rally, gdy weźmie się pod uwagę, że jest to relatywnie tania gra – jej bazowa cena na Steamie wynosi 59,99 zł. Na konsolach (PS5, PS4, Switch) została, niestety, wyceniona mniej atrakcyjnie – przykładowo trzeba za nią dać aż 89 zł w sklepie PS Store.
