Specjalista od niczego – Master of None. Te seriale źle zaczynały, ale stały się świetne
- Te seriale fatalnie zaczynały, ale stały się świetne
- Biuro – The Office
- Parks and Recreation
- Arrow
- Marvel: Agenci T.A.R.C.Z.Y.
- Star Trek: Następne pokolenie – Star Trek: The Next Generation
- Jess i chłopaki – The New Girl
- Breaking Bad
- Kroniki Seinfelda - Seinfeld
- Specjalista od niczego – Master of None
Specjalista od niczego – Master of None

- Liczba sezonów: 3
- Gdzie obejrzeć: Netflix
Dziesiątym, a zarazem ostatnim tytułem, będzie Specjalista od niczego, serial nieco niszowy, o którym zapewne wielu z was w ogóle nie słyszało. Stworzył go Aziz Ansari, ten sam gość, którego przez siedem sezonów widzieliście jako Toma Haverforda w Parks and Recreation. I nie chodzi o to, że pierwszy sezon tego serialu jest „fatalny”.
Jeśli ktoś przepada za kinem mumblecore (obyczajowym, z masą dialogów i ukazywaniem życia codziennego bohaterów), to będzie zadowolony, ale reszta się raczej od tego wszystkiego odbija. Dlatego warto przebrnąć przez pierwszy sezon; drugi to niesamowita przejażdżka z fantastycznym motywem romansu w sosie włoskim –Ansari oddaje hołd włoskiemu neorealizmowi i takim filmom jak Złodzieje rowerów. Trzeci sezon, choć kameralny i może nieco gorszy, też trzyma poziom – subtelność, z jaką twórcy omawiają trudne tematy, zasługuje na uznanie.
Całkiem podobnym przypadkiem będzie też Fleabag, kultowy (właśnie od premiery drugiego sezonu) serial autorstwa Phoebe Waller-Bridge, który na samym początku był po prostu dobry. Dziś, z perspektywy czasu, wiemy, że pierwszy sezon był testowaniem pewnych schematów i wprowadzeniem barwnych postaci. Jednak wtedy nic nie zapowiadało, że druga część tej opowieści okaże się taką petardą z jednym z ciekawszych wątków romantycznych w historii seriali XXI wieku (nomen omen to samo można powiedzieć o drugim sezonie Specjalisty od niczego). Niemniej, jeśli dotychczas nie mieliście szansy zapoznać się z tymi dwiema pozycjami, czym prędzej włączajcie Netfliksa (lub Amazon Prime Video, bo to tam znajdziecie Fleabag).
Od autora
Sam miałem z tymi serialami podobnie jak większość widzów. Pierwsze odcinki Breaking Bad przebolałem, bo nieustannie zachęcała mnie do tego druga połówka; w The Office wierzyłem sam z siebie, choć pierwsze odcinki w żaden sposób nie zachęcały; Parks and Recreation obejrzałem, ponieważ kompilacje z Ronem Swansonem były jakimś światełkiem w tunelu. Uważam, że seriale to inwestycja: jeśli na dwieście odcinków tylko pięć albo dziesięć ma być słabych, to warto przeboleć te kilka godzin, by następnie zaserwować sobie kilkadziesiąt godzin czystej rozrywki.