Ozymandiasz, Doktor Manhattan i inni Watchmeni – Watchmen: Strażnicy (2009). Superbohaterowie, których należy się BAĆ
- Superbohaterowie, których należy się BAĆ
- Venom – Venom (2018)
- Homelander – The Boys (2019)
- Batman – Batman v Superman (2015)
- Hellboy – Hellboy (2004)
- Deadpool – Deadpool (2016)
- Brightburn – Brightburn: Syn ciemności (2019)
- Spawn – Spawn: The Animated Series
- Ozymandiasz, Doktor Manhattan i inni Watchmeni – Watchmen: Strażnicy (2009)
- Omni Man – Invincible (2021)
Ozymandiasz, Doktor Manhattan i inni Watchmeni – Watchmen: Strażnicy (2009)

- Inne ekranowe występy: Watchmen (2019)
- Gdzie obejrzeć: Amazon Prime Video, iTunes, Netflix, Chili, Rakuten
Alan Moore napisał Watchmenów nie po to, by dawać nam nadzieję niczym autorzy Ligi Sprawiedliwości czy Avengersów. Nie. Komiksiarz czarownik wypuścił Watchmenów, by namieszać nam w głowach, zasiać niepokój, rozmontować na części zjawisko superbohaterów i społeczeństwo lat 80. A przy tym chyba chciał poprzez ten komiks rzucić jakieś zaklęcie. Nie wiem, jak z czarami, ale pozostałe cele osiągnął. Bowiem bohaterowie Alana Moore’a to banda zwyroli żyjących w bańce i oderwanych od rzeczywistości.
Owszem, kogoś tam czasem uratowali, niektórzy przeszli konkretny trening i walczyli z przestępcami, ale głównie mieli problemy ze sobą i przynosili więcej szkody niż pożytku, nie rozwiązywali praktycznie żadnych realnych problemów, choć dobrze wyglądali w gazetach. Inaczej ma się sprawa z Ozymandiaszem. Wprawdzie był on po prostu wybitnym śmiertelnikiem, ale to właśnie on wpadł na szatański plan, by zjednoczyć tonącą w kryzysie Ziemię poprzez stworzenie fałszywego zagrożenia i wymordowanie całej metropolii tak, by wyglądało to jak sprawka kogoś spoza planety (w komiksach dodatkowo zesłał na umęczone miasto gigantycznego mackowatego stwora).
Fakt, w tamtym alternatywnym świecie zimna wojna powoli zmieniała się w bardzo gorącą. A ściślej – utrzymaną w temperaturze eksplozji atomowych. Ozymandiasz stanął więc przed wyjątkowo wredną odmianą dylematu wagonika, ale wybrał paskudne rozwiązanie.
I wciągnął w to jednego z najpotężniejszych herosów popkultury – Doktora Manhattana. To niemal boska istota zdolna kształtować materię wedle woli, ale jego problemem jest… obojętność. Kiedyś był naukowcem, który został zdezintegrowany w wyniku wypadku, ale potem wrócił, by jako jedyny z superbohaterów Moore’a władać supermocami. Z biegiem czasu zaczął kierować się bezwzględną logiką, niemal jak komputer z dystopijnego SF klasy B. I te kalkulacje pozwoliły mu przyłączyć się do Ozymandiasza, a w każdym razie go nie powstrzymywać. Strach pytać, na co wpadnie później.
