Freljord. Poznaj tajemnice świata Legends of Runeterra
- Runeterra w 7 dni – poznaj tajemnice świata Legends of Runeterra
- Freljord
- Demacia
- Noxus
- Piltover i Zaun
- Góra Targon
- Shurima
- Ixtal
- Bilgewater
- Wyspy Cienia
Freljord

Z FOLDERU BIURA PODRÓŻY „JUTRZENKA”
- Co Wam przypomina ta kraina: Skandynawię z czasów wikingów, Białystok
- Ważne miejsca: Cytadela Mroźnej Straży
- Ludzie oraz istoty, które warto znać: Ashe, Lyssandra, Sejuani, Olaf, Tryndamere
To w sumie bardzo mądrze, że zdecydowaliście się opłynąć Noxus. Nie ufają tam tym, którzy przypływają z Ionii. Pewnie, do Freljordu daleko, ale mamy czas. Najwyżej kilkoro zamarznie po drodze... Nie, chrząknąłem tylko, wydawało się Wam. W każdym razie – oszczędzajcie zapasy i trzymajcie się blisko siebie. To trochę spowolni... zamarzanie.
No, zbliżamy się do brzegu. Świeże, mroźne powietrze i rosnący w oczach lodowiec. O to Wam chodziło, prawda? Nie wiedziałem, że tylu z Was gra na kastanietach. Musicie popracować nad rytmem, ale doceniam zaangażowanie. W każdym razie – witajcie we Freljordzie! W tej mroźnej krainie bywa gorąco! Nie mogłem się powstrzymać. Ale do rzeczy. Tutejsi oczywiście szczerbią się z Noxusem, ale kto nie? Freljordzkim sportem narodowym stały się wojny domowe. Zasadniczo na placu boju stoją trzy plemiona i oczywiście tłuką się o ideę.
Próbuję powiedzieć, że ludzie są tu bitni. Hardzi, nieugięci. Ten mróz zadziałał jak płomienie w kuźni. Wykuto tu najostrzejszą i najwytrzymalszą z broni. Zresztą, nie dziwcie się. Po tej wielkiej kupie śniegu przechadzają się cholerni bogowie i ich pomioty. Jeśli zobaczycie wielkiego białego niedźwiedzia, który miota gromami, to... no, to piękny widok będzie. Ale pewnie ostatni. Nie patyczkują się tu. Nie, nie są aż tak bardzo wrodzy jak... gdzie indziej. Po prostu cenią sobie samotność. Jak Wy to mówicie, przestrzeń osobistą. Ale jak dobrze poszukacie, może nawet natraficie na kuźnię półboga Ornna. Zobaczymy, co da się w tej sprawie zrobić.

Tak wyszło, że zaczynamy od najtrudniejszych terenów, ale spokojnie. Potem będzie już tylko z górki. Zbliżamy się do terytorium Mroźnej Straży, najbardziej tajemniczego z plemion. Przewodzi im wiedźma, znaczy, wiedząca. Lissandra. Jej magia... ciężko to opisać, moi drodzy. Jeśli myślicie, że w bajce o dwóch siostrach pokazali Wam wszystko o lodzie i mrozie, to znaczy, że jeszcze nic nie widzieliście. Lissandra potrafi czynić cuda. Także te mroczne. Bez znieczulenia. Ale jej uzdrowiciele, choć tajemniczy, nieraz okazali się cholernie skuteczni. Szkoda, że niektórych musieliśmy zostawić wcześniej.
A teraz stańcie na tych klifach tylko nie za blis... ech, nieważne. Przynajmniej obejrzy sobie z innej perspektywy, a Wy – rozejrzyjcie się dobrze. Znajdujecie się na szczycie świata. Spójrzcie na to, co magia, wyobraźnia i konsekwencja potrafią uczynić z połączenia lodu i skały. Takich wież, pałaców czy osad nie spotkacie nigdzie indziej. Zapamiętajcie to wszystko, zabierzcie ze sobą. Nie, nie do grobu. Mam nadzieję. Utrwalcie sobie ten widok, bo czegoś takiego nigdzie indziej nie ujrzycie. Idziemy dalej.
Ja wiem, że imprezy u Zimowych Szponów Sejuani i Olafa bywają „epickie”, zwłaszcza gdy Volibear siedzi na DJ-ce, ale trochę poniosła Was fantazja. Zdecydowanie za daleko. Ja rozumiem, bratanie się, malowanie ich barw, ale po jaką cholerę pokazywaliście się tak Tryndamere’owi. Przecież to inne plemię. Avarosanie, owszem, próbują żyć spokojniej i bardziej dyplomatycznie, ale paradowanie w barwach Zimowych Szponów to nie jest najlepszy pomysł. A z takiej odległości ciężko odróżnić, czy to balowe, czy bojowe. Gdyby nie ta lawina, którą wywołał yeti z naroślą w kształcie dziecka, już byście posmakowali ostrza Tryndamere’a. I nie jest to ta odmiana kuchni egzotycznej, którą Wam obiecywałem. Tak czy siak, musimy ruszać, gość jest niezmordowany, a zanim złość mu przejdzie, trochę minie.

...Tak, to dziwne przejście to chyba jedyne wyjście. Dobra, spróbujmy. Zaraz, zaraz... jakim cudem? OK, wiem, gdzie jesteśmy. Mam dobrą wiadomość – i złą też, oczywiście. Dobra jest taka, że Tryndamere nas tu nie znajdzie, a do jutra mu przejdzie, może nawet będzie chciał się z Wami napić. Nie radzę, tego na pewno nie przeżyjecie. I wylądowaliśmy w Bandle City. Nie wiedziałem, że tak łatwo da się je znaleźć. Cóż, gdzie jest wola, znajdzie się sposób. Co to za miejsce, pytacie. To kraina, którą nawet Runeterrczycy nazwaliby baśniową. Miejsce, skąd pochodzą Yordle. Tu wszystko jest... bardziej. Smak, doznania. Wszystko. Przygotujcie się na jazdę życia.
A teraz zła wiadomość. To także ojczyzna tego pokurcza Teemo. Ten mały partyzant terrorysta lubuje się w wyjątkowo perwersyjnych pułapkach i nawet największych twardzieli doprowadza do płaczu. Nawet pewien noxiański rzeźnik chadzał do terapeuty po starciu z Teemo. Jak on to robi? Wszędzie rozrzuca grzyby. Nie, nie takie. Te dają ciekawe efekty, ale budzą wątpliwości natury co najwyżej prawnej. Raczej jak ten, który właśnie wybuchł pod Twoimi stopami. To chwilę potrwa, ale zaraz będzie po wszystkim. Przynajmniej nie dowalą Ci za posiadanie.
Spokojnie, jakoś się stąd wydostaniemy. Jak tylko ucichnie ten dźwięk. Spróbujcie, jest bardzo smaczny.
