Dawno temu w Ameryce (Once Upon a Time in America). Filmy, które pokochaliśmy po latach
- Prequele Star Wars i inne filmy, które pokochaliśmy po latach
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dawno temu w Ameryce (Once Upon a Time in America)
- Contagion – Epidemia strachu
- Casablanca
- Łowca androidów (Blade Runner)
- Podziemny krąg (Fight Club)
- Coś (The Thing) - i inne horrory Carpentera
- Spider-Man 3
- Donnie Darko
Dawno temu w Ameryce (Once Upon a Time in America)

- Co to: Filozoficzna opowieść o życiu drobnego gangstera
- Rok produkcji: 1984
- Reżyser: Sergio Leone
- Rotten Tomatoes: 87% / 93%
- Metacritic: –/8.8
- Gdzie obejrzeć: Amazon Prime Video, iTunes Store
- Box office: 5,5 miliona dolarów
O tym filmie można by napisać pracą doktorską (i pewnie niejedną zresztą napisano). Wielowątkowość, ponad cztery godziny epickiej opowieści toczącej się przez kilka dziesięcioleci i genialna rola Roberta De Niro sprawiają, że fani tej kultowej produkcji mogą o niej rozprawiać bez końca. Ale nie od początku tak było. Premiera filmu przeszła bez echa. Film nie zdobył żadnych ważnych nagród, nie zarobił wiele, został kompletnie zjechany przez krytyków i zignorowany przez widzów. O Dawno temu w Ameryce wspominano tylko w kontekście… największych porażek kinowych roku.
Powód tych niepowodzeń jest w tym przypadku oczywisty. Producenci (a któżby inny?) nie zgodzili się, by film był tak długi, jak to sobie zaplanował Sergio Leone. Mimo protestów reżysera skrócili go więc o godzinę. Takie praktyki są stosowane dość powszechnie i trzeba przyznać, że czasami wychodzą nawet filmowi na dobre, więc gdyby skończyło się na tym, pewnie Dawno temu w Ameryce nie zostałoby tak skrytykowane. Ale producentom to nie wystarczyło. Uznali bowiem, że nikt nie zainteresuje się filmem, w którym nie wszystkie wydarzenia są pokazane chronologicznie (wtf?) i ułożyli je we właśnie takim porządku. Sprawiło to, że wiele scen przestało mieć sens, a wydźwięk całości był zupełnie inny niż zamierzony. To na pewno wystarczyłoby już, żeby arcydzieło Leone zostało uznane za gniota. Producentom było jednak najwyraźniej mało i tortur nad tym nad filmem nie zakończyli. Musieli jeszcze bowiem… wyciąć muzykę autorstwa Ennio Morricone. Kompozytora, którego nie tylko nie trzeba przedstawiać nikomu w roku 2021, ale który i w 1984 był już marką rozpoznawalną na całym świecie.
Nie ma co się dziwić reakcji widzów i krytyków, którzy obejrzeli tak zmasakrowany film. W takiej wersji faktycznie mógł on się wydawać przydługim nonsensem. Na szczęście jednak w końcu zdecydowano się wypuścić pierwotną wersję. Ta już podbiła serca widzów i krytyków na całym świecie, stając się nie tylko jedną z najlepszych produkcji lat 80., ale i wszech czasów. Ciekawe, co na to producenci.
