Coś (The Thing) - i inne horrory Carpentera. Filmy, które pokochaliśmy po latach
- Prequele Star Wars i inne filmy, które pokochaliśmy po latach
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dawno temu w Ameryce (Once Upon a Time in America)
- Contagion – Epidemia strachu
- Casablanca
- Łowca androidów (Blade Runner)
- Podziemny krąg (Fight Club)
- Coś (The Thing) - i inne horrory Carpentera
- Spider-Man 3
- Donnie Darko
Coś (The Thing) - i inne horrory Carpentera

- Co to: Lovecraftowski horror w klimacie wiecznego mrozu
- Rok produkcji: 1982
- Reżyser: John Carpenter
- Rotten Tomatoes: 85% / 92%
- Metacritic: 57/8.8
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Rakuten
- Box office: 19,5 miliona dolarów
Choć John Carpenter wcale nie jest w wieku, który w Hollywood można by uznać za poprodukcyjny (w tym roku obchodził 73. urodziny), filmów nie kręci już od ponad dekady. Tak naprawdę swoją dotychczasową karierę skończył w 1998 roku, a później tylko okazjonalnie wracał do reżyserowania. Abstrahując już zupełnie od tego, że Carpenter sam chciał odpocząć od Hollywood, do jego decyzji z pewnością przyczyniła się krytyka jego horrorów. I chociaż faktycznie jego późniejsze dzieła technicznie odstają od produkcji stworzonych w podobnym czasie, to zachowują oryginalny styl i wciąż potrafią przestraszyć.
Nawet najważniejszy film Carpentera – Coś (The Thing) w momencie premiery został oceniony przez jednego z krytyków jako „nudny, dziwaczny i mało straszny”. I bynajmniej nie była to opinia odosobniona. Inspiracja Lovecraftem, która zresztą przewijała się przez całą twórczość reżysera, została nie tyle skrytykowana, co w ogóle niedostrzeżona. W sumie ciężko się dziwić – swego rodzaju boom na Cthulhu miał dopiero nadejść. Coś wykraczało zresztą poza dzieła Samotnika z Providence w warstwie scenariuszowej – obok kosmicznego koszmaru tak samo istotna – a może nawet ważniejsza – była tutaj niepewność co do intencji towarzyszy. W horrorze z 1982 roku każdy mógł być… CZYMŚ.
Z dzieł Carpentera większe uznanie po premierze zdobyło chyba tylko Halloween i Christine. Świetne Oni żyją, Wioska przeklętych czy przerażające nawet mimo słabych efektów specjalnych W paszczy szaleństwa zostały docenione dopiero po latach. Ich popularność stale jednak wzrasta. Kto wie, może dzięki reakcji fanów doczekamy się jeszcze kilku filmów tego reżysera?
Podobny los spotkał Ukryty wymiar Andersona. Kosmiczny horror w momencie premiery wydawał się krytykom kiczowaty, a widzom – niewystarczająco interesujący. Teraz jednak, chociaż wciąż dostaje mu się od dziennikarzy filmowych, zyskuje bardzo duże uznanie widzów. Doceniają oni wyrazisty klimat, rolę Laurence’a Fishburne’a i kilka scen, w których naprawdę można się przestraszyć.
