LEGO – klasizm i materializm? Pierwsze słyszę. Dziwne patologie w grach dla dzieci
- Patologie w grach dla dzieci, których nigdy nie zauważyliście
- Minecraft – giń, świnko
- Simsy – zdradziłem cię, sorry
- LEGO – klasizm i materializm? Pierwsze słyszę
- Pokemon – Eevee zagrodowy, bez GMO
LEGO – klasizm i materializm? Pierwsze słyszę
Gry LEGO są chyba najmniej uniwersalne wiekowo, aczkolwiek przyznaję, że w pełni dobrowolnie wymaksowałam z dziesięć z nich. I to nie dekadę temu, a w ciągu ostatnich dwóch czy trzech lat. Największą radość sprawiało mi oczywiście dokładne rozwalanie wszystkiego w drzazgi i taplanie się w morzu złota i srebra. Zbierałam złote i czerwone klocki, wszystkie żetony postaci, wszystkie znajdźki, ratowałam z opałów, płaciłam niebotyczne kwoty za odblokowanie miliona nowych postaci i jakimś cudem pamiętałam, która co potrafi. I wszystko było super, dopóki nie zabrałam się za Harry’ego Pottera lata 1–4 (najlepszy!).
W trakcie misji, podczas zbierania kolejnych monet, okazało się, że zostałam Prawdziwym Czarodziejem. Twórcy dali mi do zrozumienia, że warunkiem tego jest odpowiednia suma na koncie. Nie nauczenie się wszystkich zaklęć, nie znalezienie wszystkich cząstek herbów domów, nie ukończenie wszystkich misji fabularnych. Monety. A jak ich nie uzbieram? No to sorry, ale będę zwykłym średniakiem.

Od tego momentu w moim poprawnym politycznie mózgu zaczęła zapalać się czerwona lampka, kiedy widziałam te same schematy w innych grach LEGO. I tak stan mojego growego konta warunkował również, czy zostałam Prawdziwym Jedi, Prawdziwym Mścicielem, Prawdziwym Bohaterem i Prawdziwym Podróżnikiem. Za każdym razem, gdy moim oczom ukazywał się ten nonsens, złorzeczyłam pod nosem z niezadowoleniem i zanudzałam otoczenie wykładami o społecznych nierównościach oraz wykluczeniu. I grałam dalej.
W Piratach z Karaibów, Hobbicie czy Indianie Jonesie właściwie trudno się przyczepić – prawdziwy pirat to bogaty pirat, tak samo mistrz złodziei, a poszukiwacz – no cóż, nie oszukujmy się, przecież poszukuje skarbów, nie kartofli.
Jaki to komunikat dla grupy docelowej? No, powiem Wam, średni. Pieniądze to status. Ich drobiazgowe gromadzenie, schylanie się po każdą najmniejszą srebrną monetkę jest istotne. Inne rzeczy w sumie też, ale bez pieniędzy nie ma nagrody w postaci stu procent ukończenia gry. Mam z tym problem.
PRZECIEŻ DZIECI I TAK NIE ZWRÓCĄ NA TO UWAGI
Pewnie tak. Więc dlaczego tak mnie to wścieka? Bo wierzę, że nawet jeśli nie zwrócą uwagi, to i tak w jakiś sposób je to ukształtuje – czy ktoś kwestionuje fakt, że książki, które czytaliśmy w dzieciństwie, miały na nas wpływ? Nie. I nie wydaje mi się, by z grami było inaczej.
A poza tym uważam, że kapitalizm powinien zostać obalony, a pieniądz jako taki zdelegalizowany. Świat byłby piękniejszy, ale co w zamian? Mnie nie pytajcie, bo nie wiem.
