- Patologie w grach dla dzieci, których nigdy nie zauważyliście
- Minecraft – giń, świnko
- Simsy – zdradziłem cię, sorry
- LEGO – klasizm i materializm? Pierwsze słyszę
- Pokemon – Eevee zagrodowy, bez GMO
Minecraft – giń, świnko
O tym, jak bezlitośnie mordujemy w grach ludzi, a nad zwierzętami płaczemy, można by książki pisać. Ludzie są źli, sami się pakują w kłopoty, chodzą na wojny – mają to, na co zasłużyli. Poza tym, umówmy się, co niby mamy robić w strzelankach? Raz giną inni, raz my – takie są zasady, wszyscy są ich świadomi i tyle. A teraz niech mi ktoś udowodni, że zwierzęta same, w pełni świadomie, pakują się w sytuacje, które mogą się dla nich skończyć śmiercią. Nie mówiąc już o przypadkach, kiedy to my wchodzimy na ich teren, a potem – wielkie zaskoczenie – zwierzęta rzucają się na nas i trzeba reagować dla zachowania życia.
Każdy wilk, którego musiałam zabić w „Asasynie” w obronie własnej, bo po prostu się na mnie rzucił, na mnie – na dużego, obcego, stwarzającego potencjalne zagrożenie zabójcę, to jeden krok w stronę siwizny. Kurczę, kiedy w Conan Exiles mordowałam krokodyle czy nawet pomniejsze bestyjki – też miałam z tym problem. No dobra, ale to jednak wszystko stworzenia agresywne i dzikie. A co z tymi neutralnymi, obok których przechodzimy i mają nas, krótko mówiąc, gdzieś? Co z tymi, które wręcz przed nami uciekają?

W Minecrafcie uciekają przed nami wszystkie gospodarskie (a jednak dzikie) zwierzęta – kury, owce, krowy, świnie. A my je gonimy i niewolimy, regularnie bijemy, palimy, zabijamy. Weźmy takie świnie. Jakby nie wystarczyło to, co przechodzą w prawdziwym świecie, tutaj też hodujemy je po to, by je zabić. Mieczem. Bez ogłuszania, bez żadnych procedur chroniących je przed cierpieniem, przy kompletnym ignorowaniu praw zwierząt. To jeszcze nic. Świnie można też zabić, po prostu paląc je żywcem, i to wszystko po to, by od razu dostać pieczone mięso, a nie bawić się w jakieś rozpalanie w piecu.
Podpalić dla oszczędności czasu można też np. owcę. A bicie jej sprawi, że dostaniemy wełnę. Bijemy ją zatem regularnie. Potem farbujemy ją na przeróżne kolory, no bo przecież kto chciałby białą pościel, kiedy można mieć kolorową? Farbowanie futer zwierząt uznawane jest w naszym świecie za znęcanie, tymczasem w Minecrafcie wszystko trzeba wykorzystać do granic możliwości. Barwniki, którymi farbuje się tu owce, są tak mocne, że nienaturalny kolor zostaje z nimi do końca życia (o ile nie zmienimy go na inny). Najwyraźniej zmienia też DNA – odziedziczą go następne pokolenia.
W ogóle masowe palenie zwierząt w Minecrafcie – czy to kur, świń, czy też krów – to norma. Tutoriale z dokładną instrukcją, jak zbudować maszynę do przemysłowego mordu przy pomocy ognia czy lawy, mają setki tysięcy odsłon na YouTubie. Najbardziej rozczulił mnie materiał z 27 (teraz już 28) wyświetleniami, na którym jakiś chłopczyk podpowiadał, jak podpalić dużo świń naraz w przygotowanej wcześniej kamiennej zagrodzie. Przekonywał, że wie, że to złe, ale to tylko gra i w prawdziwym życiu nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Po czym podszedł do jednej z ocalałych świń stojących w rogu i swoim niewinnym dziecięcym głosikiem powiedział: „Die, piggy”. A ona stanęła w płomieniach.
