- Najwredniejsze satyry, które nie miały litości dla świata
- Miś
- Sieć
- Słodkie życie
- Żołnierze kosmosu
- Wykiwani
- RoboCop
- Doktor Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę
- Żywot Briana
- Nashville
Miś

- Rok produkcji: 1980
- Reżyser: Stanisław Bareja
- Gdzie obejrzeć: TV
Miś to taka wredota wśród satyr z dzisiejszej listy, która nie miała litości… dla naszego małego, polskiego PRL-owskiego grajdołka. Co więcej, ona nadal nie ma litości dla Polaków i nawet po czterdziestu latach wciąż oddziałuje na nas tak samo. To tak jak w Dniu świra z 2002 roku – śmiejemy się, ale w głębi duszy współczujemy. Jednak w tym przypadku nie użalamy się nad losem jednego bohatera, ale nad nami samymi, nad całym społeczeństwem znad Wisły. Komunizm się u nas skończył, ale mentalnie z nas jeszcze podobno nie wyszedł. Może dlatego pokolenie Homo sovieticus wciąż uważa Misia za film ponadczasowy?
Tez stawianych przez historyków i teoretyków filmu jest sporo, ale dziś ugryziemy Misia z tej bardziej „kultowej” strony. Film Stanisława Barei ogląda się jak zlepek mniej lub bardziej połączonych ze sobą groteskowych scen. Miś demaskuje ówczesny ustrój i wszelakie jego absurdy, ale też obśmiewa polskie społeczeństwo, które przez ten ustrój zostało spaczone. Można rzec, że film Barei jest nieformalną – pod kątem stylu, dialogów, scen, postaci – kontynuacją Rejsu Marka Piwowskiego z 1970 roku. Zresztą do seansu Rejsu również zachęcam(-y).