365 dni. Najgorsze polskie filmy, które i tak oglądamy
- Najgorsze polskie filmy, które i tak oglądamy
- 365 dni
- Wiedźmin
- Złoto dezerterów
- Chłopaki nie płaczą
- Pitbull. Niebezpieczne kobiety
- Psy 3: W imię zasad
- Lejdis i Testosteron
- Pan Kleks w kosmosie
365 dni

- Kiedy toto straszyło w kinach: 2020 rok
- Ile zarobiło: ok. 35 000 0000 złotych
- Kto reżyserował: Barbara Białowąs
- Kto wystąpił: Michele Morrone, Anna Maria Sieklucka, Magdalena Lamparska
- Gdzie to teraz obejrzeć: Netflix, Player
Ten film jest nieudany na tak wielu poziomach, że aż ciężko uwierzyć w fakt, że Netflix zainwestował w jego sequel. Barbara Białowąs nie jest reżyserką pozbawioną talentu. Niestety chyba za bardzo wierzy w swoją nieomylność. I pseudoromantyczne historie, które mogą zrobić więcej złego niż dobrego. Szczególnie jeśli chodzi o opowieść Blanki Lipińskiej.
Jeżeli czytaliście już kilka moich tekstów, być może pamiętacie, że raczej rzadko zdarza mi się kompletnie coś krytykować. Wierzę bowiem, że większość filmów, gier i książek ma lepsze i gorsze elementy. Oczywiście czasem tych drugich jest zdecydowanie więcej niż pierwszych, jednak niemal w każdym dziele da się znaleźć jakieś pozytywy. W książce Lipińskiej ich natomiast nie ma. Za punkt wyjściowy 365 dni posłużył tekst pozbawiony spójności, niekonsekwentny, nudny i miałki, napisany w języku z grubsza tylko przypominającym polski. Reżyserce udało się w niektórych momentach nadrobić scenariuszowe dziury (o ile coś, co składa się z samym dziur, można scenariuszem w ogóle nazwać) niezłymi niekiedy zdjęciami. Stylistyka Białowąs ociera się o kicz, ale jednocześnie ciężko odmówić jej wyrazistości. Tyle że to zdecydowanie za mało, by uratować ten film.
365 dni jest przede wszystkim szkodliwy, zwłaszcza w chwilach, kiedy romantyzuje molestowanie czy gwałt i czyni z opowieści o ludziach wymagających terapeutycznej pomocy obiekty walentynkowego kultu. Kiedy z konieczności w czasie studiów musiałem zapoznać się z Pięćdziesięcioma twarzami Greya (jako przykładem gniota absolutnego), wydawało mi się, że nie ma gorszej książki, która rozbiła bank. A kiedy zobaczyłem ekranizację, uznałem, że ta z kolei bije rekord, jeżeli chodzi o kino. 365 dni pokazało mi, że film Taylora-Johnsona miał nawet kilka zalet.

Zanim Barbara Białowąs wzięła się za pisaninę Blanki Lipińskiej, nakręciła Big Love. Film, o którym głośno zrobiło się z powodu dyskusji reżyserki z krytykami (na pewno to pamiętacie!), był może kiczowaty, ale przynajmniej opierał się na nieźle bilansującej akcję i suspens fabule. Ale można by go oskarżyć, podobnie jak 365 dni, o romantyzowanie napaści seksualnych i toksycznych zachowań względem partnera. A to wystarczające powody, by nie dało się już z czystym sumieniem tego filmu polecić.
