Gearbox Software. 12 studiów, które robią kopiuj/wklej - i dobrze!
- Kopiuj i wklejaj mi jeszcze - 12 studiów, które robią copy/paste, a my się cieszymy
- Arkane Studios
- Firaxis Games i MicroProse
- Playground Games
- Piranha Bytes
- Larian Studios
- Supergiant Games
- Gearbox Software
- Capcom
- Nintendo
Gearbox Software

- Gry lub seria: Borderlands
- Kopiuje i wkleja od: 2009 roku
- Kopiowane elementy: w zasadzie wszystko
Powoli zbliżamy się do końca zestawienia, więc pora na trzy „szybkie strzały”, z którymi – jak mniemam – w większości się ze mną zgodzicie. Na pierwszy ogień weźmy studio Gearbox Software i jego serię Borderlands. Każda odsłona zapoczątkowanego w 2009 roku cyklu oferuje z grubsza to samo – pierwszoosobowe strzelanie (dużo strzelania), kooperację, elementy RPG na czele z masą „różnokolorowego” sprzętu rodem z Diablo, (nie)wybredne poczucie humoru i charakterystyczną rysunkową grafikę.
Opis ten można odnieść zarówno do „jedynki”, jak i tegorocznego spin-offu cyklu, czyli Tiny Tina's Wonderlands. Ze schematu wyłamało się jedynie Tales from the Borderlands – nie przypadkiem, bowiem opracowało je studio Telltale Games, a nie Gearbox. Randy Pitchford i spółka tworzą co prawda kontynuację owej gry, lecz trudno napisać na jej temat coś więcej bez oficjalnej zapowiedzi. A choć wątpliwe wydaje się, by miała ona być podobna do odsłon składających się na główną serię, to Wonderlands udowodniło, że fanom wystarcza podejście „więcej, ładniej i lepiej” – zwłaszcza jeśli dana marka nie jest przesadnie eksploatowana. To ostatnie stwierdzenie można w sumie odnieść do wszystkich opisywanych w tym tekście produkcji.
Epic Games i The Coalition
- Gry lub seria: Gears of War
- Kopiują i wklejają od: 2006 roku
- Kopiowane elementy: w zasadzie wszystko

„Więcej, ładniej i lepiej”? To stwierdzenie pasuje jak ulał również do serii Gears of War, która jest rozwijana od 2006 roku i – nie licząc trzech pobocznych projektów w postaci Judgment, POP! I Tactics – doczekała się „zaledwie” pięciu części. Dla porównania – cykl Assassin’s Creed został zapoczątkowany rok później i liczy obecnie dwanaście głównych odsłon.
Gdyby kolejne „Gearsy” były wypuszczane z podobną częstotliwością, albo musiałyby po drodze znacząco ewoluować, albo już dawno wykopałyby sobie grób. Tymczasem oferująca nieco już oldskulowe strzelanie z „przyklejaniem się” do ścian seria ma się co najmniej nieźle. Niewykluczone, że pewną rolę odegrała tu zmiana dewelopera – po „trójce” cykl przeszedł z rąk firmy Epic Games pod skrzydła należącego do Microsoftu Black Tusk Studios (obecnie znanego jako The Coalition).
Nowi autorzy ani jednak myśleli zmieniać formułę Gears od War. Tworząc „czwórkę” zapoczątkowali po prostu własną historię, którą z powodzeniem kontynuowali w Gears 5 i z pewnością dokończą w „szóstce”. Można też chyba założyć, że odziedziczy ona po poprzedniczce częściowo otwarty świat, czyli jedyny – oprócz grafiki, ma się rozumieć – element, który wyraźnie odróżniał poszczególne odsłony serii. Co ciekawe, ów powiew świeżości nie przypadł do gustu niektórym „hardkorowym” fanom „Gearsów”.
Bungie i 343 Industries
- Gry lub seria: Halo (z zaznaczeniem zmian wprowadzonych w Infinite)
- Kopiują i wklejają od: 2001 roku
- Kopiowane elementy: w zasadzie wszystko

Tego samego nie można jednak – na szczęście? – powiedzieć o sympatykach cyklu Halo. Zdaniem wielu z nich wprowadzony w Infinite otwarty świat okazał się bowiem jednym z największych atutów nowej gry studia 343 Industries, które sprawuje pieczę nad strzelankami z legendarnym Master Chiefem w roli głównej od 2011 roku.
Można wręcz stwierdzić, że amerykańscy twórcy odpowiadają za połowę odsłon serii – jeśli doliczyć remastery, to nawet więcej niż połowę. Czy jednak poczynili w niej jakieś znaczące zmiany? Nie licząc wspomnianego już otwartego świata – oczywiście, że nie. Fani Halo otrzymują jednak to, na co liczą najbardziej – kolejny fragment historii Master Chiefa, porcję bogatego tła fabularnego i okazję do postrzelania się (zarówno w kampanii dla pojedynczego gracza, jak i online). Otwarty świat zagościł w Halo niejako przypadkiem – jako swego rodzaju branżowy trend – a choć jego implementacja sprawiła, że seria odrobinę ewoluowała, trudno mówić o rewolucji. Infinite to wciąż staroszkolna pierwszoosobowa strzelanka – ze wszystkimi zaletami i wadami tego terminu. I to się mu chwali.
