Pathfinder: Wrath of the Righteous. Gry 2021, przez które stracicie 100 godzin życia
- Gry 2021 roku, przez które stracicie pracę (i ponad 100 godzin życia)
- Hitman 3
- Mass Effect: Edycja legendarna
- Diablo 2: Resurrected
- Monster Hunter: Rise
- Shin Megami Tensei 5
- Pathfinder: Wrath of the Righteous
- Valheim
- Lost Judgment
- Bravely Default 2
Pathfinder: Wrath of the Righteous

- Średnia liczba spędzonych w grze godzin po ukończeniu wszystkich wyzwań i questów (wg HowLongToBeat): 128
- Gatunek: RPG
Więcej, lepiej, dłużej – to chyba najkrótsza recenzja nowego Pathfindera. O ile oczywiście nie jest Wam obca część pierwsza. A jeśli jednak jest – cóż, moda na klasyczne RPG nie sprawiła wcale, że branża sięgnęła po te mechaniki, które faktycznie powinniśmy klasycznymi nazywać. Nawet w Pillars of Eternity, Wastelandzie 3 czy Tyranny rozwój postaci jest mocno uproszczony względem systemów papierowych, takich jak Numenera, Warhammer, D&D czy właśnie Pathfinder.
Owlcat Games nie poszło na skróty, oferując niemal wszystkie możliwości papierowego RPG i jak najwierniej przenosząc jego zasady do gry wideo. Sprawia to, że całe godziny zajmuje samo rozeznanie się w systemie rozwoju, zwłaszcza gdy macie jakiekolwiek trudności z bardziej specjalistycznym słownictwem w języku angielskim – polska wersja najprawdopodobniej nigdy nie ujrzy światła dziennego (choć wydawca dał na to kilka miesięcy temu fanom znad Wisły iskierkę nadziei).
Mocniej angażuje sam główny wątek fabularny – choć dłuższy, nie pozwala oderwać się od zabawy i tym samym znudzić. Jeżeli dodamy do tego nieograniczone możliwości tworzenia nie tylko jednej postaci i trudny, ale niesamowicie satysfakcjonujący system walki, może się okazać, że to Owlcat Games stworzyło najlepsze RPG roku, które nie jest reedycją.
PATHFINDER: KINGMAKER

Podobnie długo gracze mogli się bawić w Pathfinderze: Kingmakerze. Już samo tworzenie postaci na oldskulowych zasadach (przy tym nie tylko protagonisty, ale i każdego z towarzyszy) zajmowało niemal godzinę. Kiedy zaś trzeba było wyruszyć w jedną misję, po drodze należało spędzić tak ze trzy dni czasu rzeczywistego na wykonywaniu jakichś mniej istotnych questów pobocznych. I ja naprawdę nie przesadzam. Niestety, pod koniec gry zaczęło się robić trochę nudno, szczególnie zważywszy na fakt, że aplikacji zdarzało się crashować. Druga część wydaje się pod tym względem o niebo lepiej dopracowana.
