Doom: Annihilation. Najgorsze ekranizacje gier

- Ekranizacje gier tak złe, że Uwe Boll byłby dumny
- Super Mario Bros
- Dungeon Siege: W imię króla
- Assassin’s Creed
- Doom: Annihilation
- Alone in the Dark: Wyspa cienia
- BloodRayne
- Street Fighter
- Silent Hill: Apokalipsa
- Double Dragon
Doom: Annihilation

- Co to: Mroczne (teoretycznie) sci-fi
- Gdzie obejrzeć (na własną odpowiedzialność): iTunes Store
Czasem, kiedy muszę pisać o filmach czy grach, które uwielbiam, przez długi czas nie mogę wymyślić nic. Bo od czego zacząć, którą z zalet podkreślić, jeżeli trzeba się zabrać za recenzję majstersztyku? Podobny problem mam z Doom: Anihilation. Ten film jest tak zły, że nie wiem, które z wad wymienić na początku.
W obsadzie nie ma żadnych znanych nazwisk, ale przecież nie musi to o niczym świadczyć. Tyle że w tym przypadku niestety żaden, dosłownie żaden z aktorów nie wznosi się nawet na poziom solidnej przeciętności. Ciężko powiedzieć, na ile to zasługa drewnianych dialogów, na ile kiepskiej pracy kamery i niezgrabnego montażu, a na ile braku pomysłu na postać. W każdym razie w efekcie otrzymujemy drużynę bezbarwnych bohaterów mierzących się z może barwnymi, ale za to kompletnie tandetnymi stworami. Bo tak, CGI w Doom: Annihilation ssie. Nieźle prezentuje się tylko główny złol, ale to zdecydowanie za mało.
Ten film mogę Wam polecić tylko w jednym przypadku – jeżeli lubicie to uczucie zażenowania scenami tak złymi, że wstyd Wam za twórców. Tony Giglio za napisanie scenariusza i wyreżyserowanie tego gniota powinien się wstydzić. Albo przynajmniej zakupić wszystkim widzom po egzemplarzu Doom Eternal na odstresowanie.

Doom został zekranizowany już wcześniej – w 2005 roku. W filmie zagrali Karl Urban, Rosamund Pike i sam Dwayne „The Rock” Johnson (choć dziś pewnie wolałby o tym zapomnieć). Twórcom udało się zarobić niecałe 56 milionów dolarów przy budżecie rzędu 60 milionów. Klapa finansowa poszła w parze z marną wartością artystyczną – film po prostu nie miał większego sensu, krytykowany był również za zbyt wiele zmian fabularnych w stosunku do oryginału. Mimo to zyskał nieliczne, ale wierne grono fanów, którzy docenili adaptację za klimat rodem z pierwszych odsłon serii gier. No cóż, o gustach się nie dyskutuje.