BloodRayne. Najgorsze ekranizacje gier
- Ekranizacje gier tak złe, że Uwe Boll byłby dumny
- Super Mario Bros
- Dungeon Siege: W imię króla
- Assassin’s Creed
- Doom: Annihilation
- Alone in the Dark: Wyspa cienia
- BloodRayne
- Street Fighter
- Silent Hill: Apokalipsa
- Double Dragon
BloodRayne

- Co to: Mroczny film akcji
- Gdzie obejrzeć (na własną odpowiedzialność): Cineman
Zanim furorę zrobiły na świecie książki Stephenie Meyer, wampiry odrobinę spowszedniały. Owszem, krwiopijcy przewijali się często gdzieś na drugim planie, ale rzadko stawali się głównymi bohaterami. W świecie elektronicznej rozrywki wyjątkiem był Kain i Rayne. Bohaterka BloodRayne, pół wampirzyca, pół ucieleśnienie mokrych snów graczy, siała śmierć i zniszczenie, ale potrafiła też wykazać się całkiem dużym sprytem. Być może fabuła nie była tutaj majstersztykiem, ot, naziści, okultyzm i szczypta niedopowiedzenia, ale ciężko odmówić grze klimatu. Ten po prostu wylewał się z ekranu w rytm zadawanych przez Rayne ciosów.
Nie można tego powiedzieć o filmie Uwe Bolla. Nie jest to może najgorsze z jego „dzieł”, co więcej, umieściłbym je nawet w TOP 5 tego niemieckiego reżysera. Tyle że to wciąż film słaby pod niemal każdym względem.
Najlepsza z tego wszystkiego jest obsada – nie tak jeszcze wówczas znana, ale też niezupełnie anonimowa Michelle Rodriguez, Kristinna Loken, Michael Madsen, Udo Kier czy sam Ben Kingsley. Niestety marvelowski Mandaryn wypada w roli ojca głównej bohaterki niewiarygodnie. Żadna z jego złowieszczych wypowiedzi nie budzi grozy. W ogóle wszyscy „źli” wbudzają w najlepszym razie obojętność, najczęściej jednak zażenowanie.
Najgorsze jest jednak to, że filmowi brakuje pazura. Wszystko robione jest tu jakby nie do końca. Rayne okazuje się ani brutalna, ani łagodna, scenografia jest ani nazbyt realistyczna, ani przerysowana. Ścieżka dźwiękowa zaś kompletnie nie zapada w pamięć. Mimo to czasami filmowi udaje się w jakiejś mierze oddać klimat gry. A po kilkudziesięciu minutach chaosu akcja zaczyna zmierzać w mniej więcej sensownym kierunku. Żeby było jasne – to film słaby, ale Bollowi nie udało się w nim zepsuć wszystkiego.
