- Bohaterowie Marvela, którzy nie mieli filmu, a powinni
- Sentry
- Namora/Namor
- Angela
- She-Hulk
- Captain Britain
- Hercules
- Scarlet Spider (Kaine Parker)
- Black Cat i Silver Sable
- Mistress Death
Mistress Death

- Co to powinno być: nastawiony bardziej na klimat niż na akcję miniserial z uzdolnioną aktorką w roli głównej
- Co zainteresowałoby widzów na początek: jej wcielenie z Avengers: Celestial Quest #1-8 albo zupełnie nowa historia
W MCU w jej rolę częściowo wcieliła się Hela. Mimo boskich atrybutów daleko jej jednak do rzeczywistej personifikacji śmierci. W końcu siostra Thora urodziła się i nie od razu została spragnionym władzy villainem. Mistress Death to zupełnie inna bajka. Nie może zginąć, istnieje od zawsze, a losy śmiertelników na ogół ją nudzą. Aaa... i zakochał się w niej Thanos. Oraz Deadpool. Superzłoczyńca i antybohater rywalizowali zresztą o jej względy na, nomen omen, śmierć i życie.
Pewnie większość z Was doskonale tę historię zna, ale w komiksach Szalony Tytan zbierał Kamienie Nieskończoności głównie po to, żeby zaimponować Śmierci. I chociaż może dobrze, że postanowiono uczynić z niego postać dalece bardziej dojrzałą, szkoda, że nie zdecydowano się włączyć do MCU samej Mistress Death. Tak naprawdę wielu przeciwników Avengersów było w komiksach silniejszych od Thanosa, ale duża część z nich to albo postacie kompletnie niewyraziste, albo tak przerysowane, że trudno byłoby uczynić z nich wiarygodnych złoczyńców. Śmierć to dla mnie obok Galactusa jedna z tych person, które mają największy potencjał na zostanie kolejnym wielkim złym MCU.
W przeciwieństwie do Pożeracza Światów Lady Mistress ma jednak również wszystko, co potrzeba, by stać się bohaterem pojedynczego filmu czy serialu. O ile Galactusa trudno byłoby sobie wyobrazić w oderwaniu od walki z Avengersami (czy inną grupą superbohaterów), o tyle o Śmierci mógłby powstać na przykład miniserial w stylu mrocznego dramatu urzekającego klimatycznymi zdjęciami i nastrojową muzyką. Lady Mistress wcale nie musiałaby zresztą być antagonistką – lepiej pasowałaby nawet na postać niejednoznaczną, bliższą Bułhakowskiemu Wolandowi niż komiksowemu Thanosowi. Szanse na pojawienie się owego serialu są jednak na razie mizerne. Niestety.
O AUTORZE
Marvelowskimi komiksami zainteresowałem się w czasie opracowywania gier planszowych. Oczywiście nie mogłem w ich tworzeniu wykorzystać wizerunku przedstawionych w nich herosów, ale projekty ich postaci pomogły mi w przygotowaniu superbohaterskiej planszówki (dzięki za inspirację, Stan!). Miłość do momentami zupełnie naiwnych, acz urokliwych historii pozostała we mnie znacznie dłużej. Wciąż zastanawiam się nad tym, które z postaci powinny dołączyć do MCU, które świetnie by się sprzedały, a które zostałyby zepchnięte na margines przez negatywną reakcję fandomu. Niestety, wiele z nich nigdy nie otrzyma szansy na zaistnienie na dużym czy nawet małym ekranie – kino superbohaterskie to przede wszystkie niezwykle intratny biznes. Należy o tym pamiętać, dywagując na temat potencjalnych produkcji filmowych, ale... pomarzyć zawsze można. No chyba że zadarliście z Angelą czy Moon Knightem. Wtedy na marzenia może być już naprawdę za późno...
