- Bohaterowie Marvela, którzy nie mieli filmu, a powinni
- Sentry
- Namora/Namor
- Angela
- She-Hulk
- Captain Britain
- Hercules
- Scarlet Spider (Kaine Parker)
- Black Cat i Silver Sable
- Mistress Death
Sentry

- Co to powinno być: niebanalny dramat pełnometrażowy z elementami akcji
- Co zainteresowałoby widzów na początek: klimat (nawet ze zmienioną fabułą) z Czarnego Młota
O ile Moon Knight jest określany jako marvelowski Batman, o tyle Sentry często bywa utożsamiany z Supermanem. Bohater ten pojawił się na kartach komiksów stosunkowo późno, bo dopiero dwadzieścia lat temu. Szybko jednak podbił serca fanów, lejąc kolejnych superzłoczyńców razem z New i Dark Avengers. W przeciwieństwie do swego wszechmocnego odpowiednika z DC Sentry nie urodził się jako heros. Stał się nim dopiero po zażyciu nietestowanego wcześniej serum. Co więcej, nie jest również tak nieskazitelny moralnie jak Clark Kent – przed przemianą był bowiem narkomanem. Jego kłopoty psychiczne czynią z niego postać bardziej skomplikowaną. Twórcy serialu czy filmu mieliby do wyboru co najmniej kilka ciekawych wątków przewodnich.
Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, który z nich sprawdziłby się na ekranie najlepiej. Poza trudną przeszłością w przypadku tej postaci jest w końcu jeszcze Void – niesamowicie potężna demoniczna istota nierozerwalnie związana z Bobem Reynoldsem (bo tak naprawdę nazywa się Sentry). To z powodu zagrożenia z jego strony bohater próbuje popełnić samobójstwo. Nie jest to jednak łatwe – jest on bowiem tak potężny, że nie daje się pokonać nawet Hulkowi. Mocą dorównuje Black Boltowi, a być może nawet Phoenix. Abstrahując oczywiście od tego, że wszelkie porównywanie poziomów mocy mija się z celem, bo i tak ostatecznie o hierarchii decyduje scenarzysta serii.
Z historii Sentrego dałoby się zrobić coś na kształt The Boys czy Watchmenów (zarówno serialowych, jak i filmowych). Niekoniecznie nawet główny bohater musiałby stać po stronie „tych dobrych”. Równie udanie sprawdziłby się jako antybohater balansujący na granicy dobra i zła albo nawet jako superzłoczyńca, którego niemal nie można pokonać. Jakkolwiek jednak opowieści o nim nie przedstawiliby twórcy, musieliby naprawdę się natrudzić, by uczynić z niego kolejnego nudnego rycerza w lśniącej zbroi.
Hyperion jest chyba nawet bardziej supermanowski niż Sentry. Strzela laserami z oczu tak jak on, czesze się tak jak on (choć nie jest pewne, czy jakikolwiek grzebień jest w stanie choćby musnąć jego włosy) i tak jak on nie pochodzi z Ziemi... a przynajmniej nie z tej samej. Według jednej z genez (bo różni twórcy zaproponowali ich kilka) urodził się w alternatywnej rzeczywistości, skąd ściągnęli go do „naszego” wymiaru naukowcy z A.I.M. Czasami bywał superzłoczyńcą, choć najczęściej, podobnie jak Superman, stawał po stronie sprawiedliwości. W projekcie tej postaci obok inspiracji słynnym superbohaterem z DC Universe widać też zaczerpnięcia z mitologii. Ostatnio pojawiły się plotki o planowanym zekranizowaniu jego historii. Co ciekawe, w Hyperiona miałby wcielić się sam Brad Pitt. Do tych doniesień należy oczywiście podchodzić z dużym dystansem, jeżeli jednak miałaby być to prawda... takiego Hyperiona biorę w ciemno!

Fani obu konkurencyjnych wydawnictw prześcigają się w udowadnianiu, którzy superbohaterowie są silniejsi, szybsi czy zwyczajnie lepiej wymyśleni. Faktem jest, że kiedy jakiś bohater DC zdobywał popularność, zaraz musiał powstać jego odpowiednik w Marvelu. I na odwrót. Podobieństwa dotyczą też całych teamów. Część fanów uważa, że marvelowską Ligą Sprawiedliwości jest Squadron Supreme. Osobiście byłbym z takimi stwierdzeniami ostrożny – w tamtym czasie większość superbohaterów konkurencyjnych wydawnictw tworzona była według bardzo podobnych schematów. Nawet jeżeli jednak odrzucimy podobieństwa do Ligi Sprawiedliwości, Squadron Supreme to kawał dobrego komiksu z lat 70. Jakiś czas temu pojawiły się plotki, że członkowie Squadron Supreme nie tylko zawitają do MCU (na początku jako bohaterowie drugoplanowi w Lokim), ale również otrzymają swoją własną serię. Przy obecnym nagromadzeniu superbohaterskich projektów Disneya należy jednak traktować tego typu doniesienia z dystansem. Być może ekipa Squadron Supreme pojawi się w roli epizodycznej, ale na tę chwilę trudno będzie jej znaleźć miejsce w napiętym grafiku Kevina Feige’a.
