PRL w konwencji cyberpunk albo sci fi. Co Polska może dać popkulturze po Wiedźminie?
- 11 polskich zjawisk, które mogą zawojować świat po Wiedźminie
- Polskie legendy
- Trylogia Henryka Sienkiewicza
- 1920+ Jakuba Różalskiego
- Słowiańszczyzna
- Robert Lewandowski
- Seria Feliks, Net i Nika Rafała Kosika
- Jądro ciemności Josepha Conrada
- PRL w konwencji cyberpunk albo sci fi
- Świat Szereru Feliksa W. Kresa
- Polskie kryminały
PRL w konwencji cyberpunk albo sci fi

- Co to: Okres historyczny trwający od 1952-1989 w dziejach Polski, szare i brutalne czasy komunizmu i gospodarczo-politycznego uzależnienia od ZSRR.
Pewnie stwierdzicie, że mi odbiło, ale skoro ten patent sprawdził się w grze Observer studia Bloober Team, to czemu nie miałby się sprawdzić gdzie indziej? Czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były siermiężne, niebezpieczne i dość ponure. Taka estetyka idealnie wpasowuje się w klimat dusznego i pełnego podejrzanych typów świata zbudowanego w konwencji cyberpunkowej. To samo można by wykorzystać na potrzeby jakiegoś dobrego science fiction.
Wyobraźcie sobie planetę, gdzie życie zorganizowane jest jak w obozie, mieszkańcy mają kartki na racje żywnościowe, a ich przydział na tlen lub akcesoria do czyszczenia sprzętu są reglamentowane przez organizacje rządzącą. Brzmi… dość prawdopodobnie, prawda? Jasne, zdaję sobie sprawę, że byłoby to poniekąd wprowadzanie elementu egzotyki do już istniejących konwencji, ale chętnie pograłbym kosmicznym majorem próbującym rozwikłać intrygę na planecie żywcem wyjętej z naszej historii, gdzie władzę sprawuje generał z charakterystycznymi okularami. Może właśnie takie zabiegi byłyby w stanie nieco ożywić lekko skostniały sposób wykorzystywania science fiction przez twórców gier.
A film czy serial? Cóż, próbowano już z dystopijnym 1983 Agnieszki Holland, ale serial wyłożył się na koślawych dialogach i skostniałej strukturze scen (i to mimo faktu, że aktorzy robili, co mogli, a wizualia i szczegóły cieszyły oko), przez co intryga nie mogła wybrzmieć. A nasza szarobura, komunistyczno-betonowa egzotyka zasługuje na pokazanie w bardziej dynamicznym ujęciu. To co, Netflixie? Jeszcze raz, tylko z kimś, kto umie pisać prawdziwe rozmowy?