To zapomniany pretendent do tronu jRPG. The Legend of Dragoon miało konkurować z legendarnym Final Fantasy

Pod koniec XX wieku Sony wydało przeszło 16 milionów dolarów na jRPG-a, który miał stanąć w szranki z cyklem Final Fantasy. The Legend of Dragoon nie zrzuciło dzieł Square z piedestału, ale fani nadal marzą o kontynuacji.

Krzysztof Kałuziński

To zapomniany pretendent do tronu jRPG. The Legend of Dragoon miało konkurować z legendarnym Final Fantasy, źródło grafiki: Sony..
To zapomniany pretendent do tronu jRPG. The Legend of Dragoon miało konkurować z legendarnym Final Fantasy Źródło: Sony..

Od debiutu pierwszej odsłony Final Fantasy w 1987 roku seria stała się wyznacznikiem japońskiej odmiany gatunku RPG i ten status z powodzeniem utrzymuje do dziś. Nie oznacza to jednak, że dzieła Square Enix (dawnego Square) obyły się bez konkurencji. W latach 90. pojawił się rywal ze stajni Sony Computer Entertainment, czyli The Legend of Dragoon. Wydawca dysponował 100-osobowym zespołem i budżetem przekraczającym 16 milionów dolarów, co uczyniło TLoD jedną z najdroższych gier na pierwsze PlayStation. Podczas gdy eksperci upatrywali w nim pretendenta do korony jRPG, zespoł prowadzony przez Shuheiego Yoshidę marzył jedynie o stworzeniu czegoś ambitnego.

Produkcja próbowała przekonać do siebie graczy odważnymi mechanikami oraz angażującą historią, co przełożyło się na niezłe recenzje oraz uznanie fanów (zwłaszcza amerykańskich). Mimo to gigant z Kraju Kwitnącej Wiśni porzucił plany kontynuacji.

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium GRYOnline.pl

Ratowanie świata – wersja Sony

Akcja The Legend of Dragoon toczy się w klasycznym świecie fantasy pełnym magicznych istot. Głównym bohaterem jest młody szermierz Dart, który po dłuższej nieobecności wraca do rodzimej wioski akurat w momencie, gdy ta staje się celem ataku wrogich żołnierzy. Najazd kończy się porwaniem Shany – przyjaciółki protagonisty z dzieciństwa, dlatego czym prędzej ruszamy jej z pomocą. Nie minie wiele czasu, nim misja ratunkowa zamieni się w beznadziejną próbę uchronienia świata przed zagładą.

Brzmi sztampowo? Ciut tak, szczególnie że w grze nie brakuje naiwnych postaci oraz fortunnych zbiegów wydarzeń. Z każdą kolejną płytą intryga staje się jednak coraz bardziej skomplikowana i wielowątkowa. The Legend of Dragoon oferuje bogaty, mroczny świat z licznymi fabularnymi zwrotami akcji.

Rose jest chłodna i zdystansowana, ale z czasem otwiera się przed drużyną.Źródło: własne

Na uwagę zasługują członkowie drużyny, która formuje się wraz z kolejnymi wydarzeniami. Dart początkowo skupia się na Czarnym Potworze, odpowiedzialnym za śmierć jego rodziców, by z czasem kompletnie zmienić swój system wartości. Gigant Kongol sprawia wrażenie barbarzyńcy ledwo klecącego zdania, ale marzy o świecie pozbawionym nierówności, a król Albert opuszcza swój lud, by walczyć o wyższy cel. Najciekawsza jest jednak Rose, chłodna wojowniczka chodząca po świecie od tysięcy lat. Bohaterka nie tylko służy nam kluczowymi informacjami, skrywa też tragiczną przeszłość związaną z jej okrutnym obowiązkiem. Jest także członkinią oryginalnej grupy Dragoonów. A skoro o nich mowa...

W dawnych czasach doszło do wielkiej wojny, podczas której ludzie wyzwolili się spod jarzma magicznej rasy skrzydlatych (ang. winglies). Kluczową rolę odegrała w tym garstka tytułowych rycerzy posiadających moce smoków. Przeznaczenie sprawia, że Dart wraz z towarzyszami stają się nowymi Dragoonami akurat w chwili, gdy przyszłość wszystkich ras staje pod znakiem zapytania. Całość ma epicki vibe anime w stylu ova The Record of Lodoss War i podobnie wciąga.

Antagoniści w TLoD mają silne motywacje – często czynią zło ze szlachetnych pobudek.Źródło: własne

Nietypowy system walki

The Legend of Dragoon oferuje liniową rozgrywkę z opcjonalnymi bossami oraz zadaniami. W przeciwieństwie do takich gier jak Suikoden czy Final Fantasy VIII nie możemy swobodnie przemierzać mapy świata – zamiast tego poruszamy się po ustalonych trasach. Z nich przenosimy się do urozmaiconych lokacji pokroju miast, pustyń z ruchomymi piaskami, starożytnych ruin czy lewitujących wysp. Produkcja stara się unikać nudnych, korytarzowych map i często stawia na naszej drodze mniej lub bardziej skomplikowane zagadki eksploracyjne (np. sieć portali). Jej wyjątkowość tkwi jednak w systemie walki stanowiącym mieszankę turowej i zręcznościowej rozgrywki.

Additions w praktyce.Źródło: własne

Kluczowym elementem starć są specjalne kombinacje ataków (Additions), których każda z postaci ma własny zestaw. Pozwalają one wykonać dłuższe sekwencje, klikając „krzyżyk” w odpowiednim momencie. Przypomina to model znany z takich tytułów jak Sea of Stars czy Clair Obscur: Expedition 33. The Legend of Dragoon nie wybacza jednak błędów, dlatego, jeśli nie zmieścimy się w okienku czasowym, seria zostanie przerwana. Dodatkowym utrudnieniem jest też stosowanie kontr przez niektórych wrogów. Techniki poszczególnych bohaterów bywają wręcz arcytrudne, warto jednak się ich nauczyć, bo mogą zadawać ogromne obrażenia, a przy tym wyglądają widowiskowo.

Additions są naszym głównym sposobem na ranienie wrogów. W swojej podstawowej formie maksymalnie 3-osobowa drużyna nie potrafi korzystać z zaklęć, musimy więc wspierać się magicznymi przedmiotami ofensywnymi czy leczącymi. Podczas bitw strategiczne znaczenie ma przejście w postawę obronną. W przeciwieństwie do wielu innych gier tutaj garda nie tylko zmniejsza obrażenia, ale też pozwala odzyskać część zdrowia oraz chroni przed nakładaniem na bohaterów negatywnych statusów. Umiejętne stosowanie obrony potrafi odmienić przebieg starć.

The Legend of Dragoon doczekało się mangowej (autorstwa Ataru Cagiva) oraz książkowej adaptacji (Hiranari Izuno). Znacząco odbiegały one jednak fabułą od gry i nigdy nie otrzymały profesjonalnego tłumaczenia z języka japońskiego. W sieci natrafić można jednak na fanowskie translacje.

Wisienką na torcie jest natomiast przemiana w smoczego rycerza – transformacja w Dragoona jest efektowna, podobnie jak zwykłe lub specjalne ataki w tej postaci. Bohaterowie przywdziewają zbroje niczym jRPG-owi Power Rangersi, stają się bardziej wytrzymali, otrzymują również dostęp do atrybutów związanych z odmianami magii. Dart korzysta z żywiołu ognia, Shana odpowiada za leczenie, a król Albert może na kilka tur zmniejszyć obrażenia otrzymywane przez wszystkich członków zespołu. Najefektowniej wyglądają zaklęcia pozwalające przyzwać smoki – niestety, ich skuteczność jest niewspółmierna do kosztów.

Walka jest niesamowicie angażująca, ale jej problemem są bardzo długie animacje. Kombinacje ataków czy stosowanie magii mocno wydłuża starcia, co jest jedną z najczęściej wymienianych wad produkcji.

Rozwój i wewnętrzna ekonomia

Gra skutecznie zniechęca do częstego w jRPG-ach grindu. Znaczące doświadczenie oraz złoto otrzymujemy niemal wyłącznie z walk z głównymi przeciwnikami. Mimo to rozwój postaci jest bardzo rozbudowany i wielopoziomowy. Bohaterowie klasycznie wchodzą na kolejne levele po zdobyciu odpowiedniej ilości doświadczenia. Ponadto każda z kombinacji ulega ulepszeniu po prawidłowym wykonaniu całego segmentu ciosów określoną liczbę razy (np. 20). Dzięki atakom gromadzimy z kolei specjalne punkty odblokowujące kolejne poziomy naszych dragoonów. W ten sposób nieustannie czujemy, że bohaterowie rosną w siłę. W The Legend of Dragoon występuje też wysoki limit doświadczenia, który pozwala nam wejść na 60. level, przy czym w finałowym starciu większość graczy znajduje się poniżej 40. poziomu.

Dragooni w pełnej krasie.Źródło: własne

Produkcja unika schematu, w którym dźwigamy ze sobą masę mikstur oraz zbędnego złota. Drużyna może mieć przy sobie maksymalnie 32 przedmioty użytkowe, co wymusza taktyczne podejście do przygód. Tym bardziej, że w plecaku warto przechowywać czary ofensywne, leczące czy wskrzeszające. Rzadko też gra pozwala nam poczuć się jak prawdziwi bogacze, bo najlepsze zbroje potrafią kosztować nawet 10 tysięcy sztuk złota. W porównaniu do tempa gromadzenia waluty jest to wprost niebotyczna kwota. Takie rozwiązania sprawiają, że pieniądze faktycznie mają wartość i lepiej wydawać je z rozwagą.

Odbiór i sprzedaż

The Legend of Dragoon jest produkcją, która zebrała dobre oceny wśród krytyków. Rodzimy magazyn Click! wystawił jej notę 5/6, amerykański IGN przyznał 7/10, a średnia ocen ekspertów wg serwisu Metacritic wynosi 74/100. Co ciekawe, tytuł do dzisiaj dzieli graczy, ba, nawet społeczność fanów. Wielu z nich narzeka na trudne mechaniki, kiepski dubbing oraz stronę wizualną ustępującą tej z Final Fantasy VIII. Inni kochają ją za te same elementy, co łatwo możecie sprawdzić, oglądając opinie dostępne na YouTube. Zgodnie chwalone są natomiast fabuła oraz przerywniki filmowe. Osobiście po latach nie mam żadnych uwag do grafiki (zwłaszcza prerenderowanych teł), a i całą ścieżkę dźwiękową przesłuchałem z przyjemnością (entuzjaści uwielbiają przede wszystkim główny motyw If You Still Believe).

TLoD oferuje zabawę na przeszło 40 godzin.Źródło: własne

Warto wspomnieć, że The Legend of Dragoon sprzedało się w przeszło milionie egzemplarzy, co pozwoliło na pokrycie dużego budżetu. Intensywny marketing doskonale podziałał na Amerykanów – dla wielu z nich to właśnie dzieło Sony było pierwszym spotkaniem z japońską wizją RPG. Nic dziwnego, że zyskało tam kultowy status. W USA tytuł sprzedał się zresztą niemal po trzykroć lepiej niż w Kraju Kwitnącej Wiśni, w którym pozycja Final Fantasy była nie do podważenia. Brzmiało to jak dobry pretekst do stworzenia kontynuacji. Niestety, choć sequel był w planach, Sony zrezygnowało z niego z niewyjaśnionych powodów. Sukces cyfrowych wznowień pokazał jednak, że dzieło nie zostało zapomniane.

Jak dziś zagrać w The Legend of Dragoon?

Tytuł w 1999 roku zadebiutował w Japonii, rok później w Stanach Zjednoczonych, by w 2001 roku dotrzeć także do Europy. Oryginalne, 4-płytowe wydania to dziś wartościowe nabytki, których ceny na Allegro zaczynają się od 350 zł, potrafiąc przekroczyć nawet 1000 zł. Na szczęście dużo łatwiej i taniej można nabyć edycję cyfrową – delikatnie ulepszony tytuł dostępny jest w PlayStation Store w regularnej cenie 45 zł. Produkcję bez problemu można uruchomić więc na PS4 czy PS5.

Ach, te prerenderowane tła z dawnych RPG-ów.Źródło: własne

Jeśli jednak posiadacie oryginalne wydanie lub planujecie je kupić, możecie wykorzystać je do uruchomienia Severed Chainsnieoficjalnego portu na PC. Jak podkreślają twórcy, nie jest to emulator, ale specjalna wersja z nowym silnikiem przygotowana za pomocą inżynierii wstecznej. Poprawia ona liczne błędy, wprowadza też panoramiczny obraz oraz rozdzielczość 4K.

Sony, czy ci nie żal?

Jak większość gier, The Legend of Dragoon ma wady i zalety, ale przyznam, że wróciłem do niej z wielką przyjemnością. Mechanika Additions początkowo doprowadzała mnie do frustracji, mimo to nie wyłączyłem jej, bo lubię poznawać gameplay w sposób oryginalnie zaplanowany przez twórców. Była to znakomita decyzja! Z czasem praktyka przyniosła rezultaty, a każda udana kombinacja dawała mi ogromną satysfakcję. Zżyłem się również z bohaterami, którzy nie tylko dążą do swoich celów, ale i potrafią je dynamicznie zmienić wraz z progresem fabularnym. Szkoda, że Sony porzuciło plany na sequel – The Legend of Dragoon mogło być początkiem bardzo ciekawej serii.

The Legend of Dragoon

The Legend of Dragoon

PlayStation
po premierze

Data wydania: 13 czerwca 2000

Informacje o Grze
8.2

Gracze

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

3

Krzysztof Kałuziński

Autor: Krzysztof Kałuziński

W GRYOnline.pl związany z Newsroomem. Nie boi się podejmowania różnych tematów, choć preferuje wiadomości o niezależnych produkcjach w stylu Disco Elysium. W dzieciństwie pisał opowiadania fantasy, katował Pegasusa, a potem peceta. Pasję przekuł w zawód redaktora portalu dla graczy prowadzonego z przyjacielem, jak również copywritera oraz doradcy w sklepie z konsolami. Nie przepada za remake'ami i growymi tasiemcami. Od dziecka chciał napisać powieść, choć zdecydowanie lepiej tworzy mu się bohaterów niż fabułę. Pewnie dlatego tak pokochał RPGi (papierowe i wirtualne). Wychowały go lata 90., do których chętnie by się przeniósł. Uwielbia filmy Tarantino, za sprawą Mad Maksa i pierwszego Fallouta zatracił się w postapo, a Berserk przekonał go do dark fantasy. Dziś próbuje sił w e-commerce i marketingu, jednocześnie wspierając Newsroom w weekendy, dzięki czemu wciąż może kultywować dawne pasje.

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Gry RPG

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl