Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 20 września 2025, 20:00

Zanim dali nam Killzone i Horizona, stworzyli brutalną grę o Wietnamie. Żołnierze nie byli tu bohaterami

Choć w większości przypadków gry wideo gloryfikują heroiczne wyczyny wirtualnych żołnierzy, prezentując nam wojnę niczym wielką przygodę, od czasu do czasu zdarzają się produkcje próbujące przedstawić prawdziwy obraz konfliktów zbrojnych.

Źródło fot. Guerrilla Games / Square Enix
i

Dzisiaj holenderskie studio Guerrilla Games kojarzy nam się przede wszystkim z przygodami Aloy w co prawda postapokaliptycznych, ale przy tym pięknych i kolorowych krainach. Nie zawsze jednak tak było. Starsi gracze z pewnością pamiętają serię Killzone, której pierwsza odsłona ukazała się na PlayStation 2, prezentując futurystyczną wojnę w charakterystycznych, szaroburych barwach. Nie od tego rozpoczęła się jednak przygoda omawianego studia w branży gier wideo. Guerrilla Games zaczynało bowiem swoją deweloperską ścieżkę w brudzie, pocie i krwi, pozwalając nam zasmakować trudów wojaczki w Wietnamie.

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium GRYOnline.pl

Wojna jak prawdziwa

ShellShock: Nam '67 ukazał się w 2004 roku na komputerach osobistych, PlayStation 2 oraz pierwszym Xboksie. W swoim debiutanckim dziele zespół Guerrilla Games starało się nie zakłamywać rzeczywistości i zaprezentować nam wojnę taką, jaka jest naprawdę. Próżno zatem szukać tu patosu i opowieści o heroicznych wyczynach charakterystycznych dla innych strzelanek. Ich miejsce zajęła brutalna przemoc, wulgarny język, a także makabryczne pułapki zastawiane na wrogów, kończyny fruwające w powietrzu po eksplozjach oraz sceny egzekucji (dokonywanych również na ludności cywilnej). Żołnierze, których poczynania oglądaliśmy na ekranie, nie byli natomiast (super)bohaterami broniącymi demokracji, lecz zwykłymi ludźmi, których morale szorowało po dnie.

O tak, ShellShock: Nam ’67 pod względem prezentacji okrucieństwa wojny zdecydowanie nie brał jeńców. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że była to pierwsza strzelanka, na którą został wystawiony mój nastoletni wówczas umysł, starająca się pokazać mi wojnę w pełnej okazałości. Patrząc na tę pozycję z dzisiejszej perspektywy, śmiem natomiast powiedzieć, że ShellShock: Nam ’67 próbował być tym, czym ostatecznie stało się kultowe Spec Ops: The Line. Wydaje mi się, że właśnie dlatego do dzisiaj wspomina go wielu graczy.

ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube. - Zanim dali nam Killzone i Horizona, stworzyli brutalną grę o Wietnamie. Żołnierze nie byli tu bohaterami - wiadomość - 2025-09-20
ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube.

Żołnierska kariera

Próbował, ale z różnym skutkiem. Owszem, wszystko, co powyżej napisałem, było prawdą, jednak trzeba przyznać, że wrażenie oglądania prawdziwego obrazu wojny nieco znikało, gdy przychodziło do wymiany ognia. Guerrilla Games oddało nam bowiem do dyspozycji stosunkowo łatwą pozycję, przy której nie trzeba było jakoś bardzo się napocić nawet na wyższym poziomie trudności. Choć główny bohater nie był żadnym herosem, ale zwykłym żołnierzem, podobnie jak jego koledzy po fachu, rzadko zdarzało mu się nie wyjść cało z jakiejś wymiany ognia.

A skoro mowa o strzelaniu – do naszej dyspozycji oddano rozbudowany arsenał obejmujący pistolet, karabin maszynowy, granatnik i wyrzutnię rakiet czy też miotacz płomieni. Poza tym na podorędziu bohatera znajdowała się broń biała, czyli nóż i maczeta. Choć podczas rozgrywki najczęściej stawaliśmy do otwartej walki z nieprzyjaciółmi, to jednak od czasu do czasu misje, na które była podzielona opisywana produkcja, zmuszały nas do działania po cichu i eliminowania wrogów z zaskoczenia. Pomiędzy kolejnymi zadaniami trafialiśmy do obozu, gdzie mogliśmy poznać bliżej swoich towarzyszy broni.

W tym momencie nie pozostaje mi nic innego, jak wspomnieć o głównym bohaterze. Deweloperzy pozwolili nam wcielić się w Caleba Walkera, młodego Amerykanina znanego jako „Freshmeat”. Protagonista dopiero trafiał na front, a my w trakcie rozgrywki oglądaliśmy rozwój jego wojennej kariery – od pierwszych patroli przez krwawe starcia w dżungli i wietnamskich wioskach po realizację coraz trudniejszych i brutalniejszych misji.

ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube. - Zanim dali nam Killzone i Horizona, stworzyli brutalną grę o Wietnamie. Żołnierze nie byli tu bohaterami - wiadomość - 2025-09-20
ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube.

Hit? Nie do końca…

A zatem mieliśmy do czynienia z co najmniej bardzo dobrą strzelanką, a może nawet hitem? Cóż, niestety nie. ShellShock: Nam ’67 cierpiał bowiem na szereg bolączek, które może nie pogrzebały go całkowicie, ale jednak stanęły na przeszkodzie, by trafił na piedestał.

O tym, że niski poziom trudności nie szedł w parze z trudnymi tematami podejmowanymi przez twórców, już wspominałem. Nie bez znaczenia pozostawała również jakość oprawy graficznej, która może i prezentowała się znośnie na PlayStation 2, ale już wielu komputerowych graczy nie pozostawiało na niej suchej nitki. Wszystkiemu winien był Far Cry, który zadebiutował pół roku wcześniej i pokazał, jak może wyglądać wirtualna dżungla. Zarzuty stawiane omawianej grze dotyczyły również konstrukcji poziomów, które były do bólu liniowe, sprowadzając wietnamską dzicz do korytarzy łączących ze sobą kolejne „areny”.

W efekcie ShellShock: Nam ’67 doczekał się dość chłodnego przyjęcia ze strony branżowych mediów. Na platformie Metacritic średnia ocen dzieła Guerrilla Games mieści się w przedziale 50-58/100 (w zależności od platformy). Niemniej na przestrzeni lat opisywany tytuł zdołał zebrać wokół siebie grupkę oddanych fanów, którzy przymknęli oko na jego problemy, doceniając nietypowy jak na owe czasy sposób, w jaki ukazywał on konflikt w Wietnamie (czy też wojnę w ogóle).

ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube. - Zanim dali nam Killzone i Horizona, stworzyli brutalną grę o Wietnamie. Żołnierze nie byli tu bohaterami - wiadomość - 2025-09-20
ShellShock: Nam ’67. Źródło: Ermacgerd Longplays / YouTube.

Co było potem?

Choć raczej niewiele wskazywało na to w momencie premiery ShellShocka, stojące za nim Guerrilla Games miało świetlaną przyszłość. W tym samym roku holenderscy deweloperzy dostarczyli bowiem grę Killzone, która zapoczątkowała serię mającą przez długie lata być oczkiem w głowie Sony Interactive Entertainment. W dalszej kolejności twórcy powołali do życia zupełnie nową markę, czyli wspomnianego już Horizona, który stał się jednym z filarów PlayStation.

Co zaś tyczy się marki ShellShockw 2009 roku Nam ’67 doczekał się kontynuacji w postaci ShellShocka 2: Ścieżek krwi. Za jej opracowaniem stało studio Rebellion i firma Square Enix, która w międzyczasie przejęła prawa do marki. Niestety ów projekt stał na wyraźnie niższym poziomie, a dla wielu graczy jego gwoździem do trumny był fakt, że mierzyliśmy się w nim z… zombie.

ShellShock 2: Blood Trails. Źródło: Square Enix / Rebellion. - Zanim dali nam Killzone i Horizona, stworzyli brutalną grę o Wietnamie. Żołnierze nie byli tu bohaterami - wiadomość - 2025-09-20
ShellShock 2: Blood Trails. Źródło: Square Enix / Rebellion.

Jak dzisiaj zagrać w ShellShock: Nam ’67?

W chwili pisania tych słów debiutanckiego dzieła Guerrilla Games próżno szukać na platformach Steam i GOG, a także w cyfrowych sklepach Sony i Microsoftu. Winę za taki stan rzeczy najpewniej ponoszą kwestie licencyjne, a zwłaszcza te związane z soundtrackiem. W grze można było usłyszeć bowiem kultowe utwory z lat 60. XX wieku, które były jednym z jej najczęściej chwalonych elementów.

Niemniej w obiegu są używane egzemplarze pudełkowych wydań tej gry, których ceny zaczynają się od 20-30 zł.

Krystian Pieniążek

Krystian Pieniążek

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w sierpniu 2016 roku. Pomimo że Encyklopedia Gier od początku jest jego oczkiem w głowie, pojawia się również w Newsroomie, a także w dziale Publicystyki. Doświadczenie zawodowe zdobywał na łamach nieistniejącego już serwisu, w którym przepracował niemal trzy lata. Ukończył Kulturoznawstwo na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Prowadzi własną firmę, biega, uprawia kolarstwo, kocha górskie wędrówki, jest fanem nu metalu, interesuje się kosmosem, a także oczywiście gra. Najlepiej czuje się w grach akcji z otwartym światem i RPG-ach, choć nie pogardzi dobrymi wyścigami czy strzelankami.

więcej