- Wielka klapa, świetny film – dobre dzieła, które zaliczyły finansowe wtopy
- Blade Runner 2049
- Fight Club (Podziemny krąg)
- The Shawshank Redemption (Skazani na Shawshank)
- Citizen Kane (Obywatel Kane)
- The Iron Giant (Stalowy Gigant)
- The Thing (Coś)
- Donnie Darko
- The Insider (Informator)
- Grindhouse (Planet Terror i Death Proof)
- Atlantis: The Lost Empire (Atlantyda: Zaginiony Ląd)
- Man on the Moon (Człowiek z księżyca)
- Mulholland Drive
Grindhouse (Planet Terror i Death Proof)

- Co to? Wspólne dzieło Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza, składające swoisty hołd shlasherom i exploitation movie, czyli tandetnym filmom klasy B z lat 70./80.
- Rok produkcji: 2007
- Budżet: 67 mln USD
- Przychody z Box office: 25,4 mln USD
- Gdzie obejrzeć: DVD, powtórki w TV
Aż trudno uwierzyć, że sam Quentin Tarantino może mieć na koncie spektakularną kasową porażkę. Projekt Grindhouse kompletnie nie trafił do widzów i nawet nie dał rady się zwrócić. Film jest jednak uznawany przez swoich twórców za jeden z ich najambitniejszych projektów. Połączyli ze sobą dwa obrazy, nawiązując do kiczowatego kina klasy B. Sam tytuł nawiązuje zresztą do podrzędnych kin popularnych w latach 70. i 80., w których je wyświetlano – takie miejsca nazywano właśnie grindhousami. Prezentowano w nich dwa lub trzy filmy na raz, podzielone trailerami. Co ciekawe, po seansie pierwszej części dodatkowo wyświetlano zapowiedzi nieistniejących filmów. Seans był więc doświadczeniem wykraczającym daleko poza sam film, sięgającym do historii samego kina.
Widzowie w roku 2007 kompletnie nie złapali nawiązania. Sam Tarantino stwierdził, że przyczyną porażki było to, że po prostu „nie wiedzieli, co się od*ierdala” („people had no idea what the f*ck was happening”). Fakt pogorszyła niewłaściwa dystrybucja na świecie. W Europie wyświetlano oba filmy osobno, w dodatku w odwrotnej kolejności. Nie pomogły nawet petycje oburzonych fanów, którzy domagali się wyświetlania Grindhouse w oryginalnej wersji.
Nic dziwnego, że widzom nie spodobała się ta specyficzna propozycja. Oglądając film w okaleczonej formie, w dodatku bez znajomości kontekstu, trudno było odebrać go tak, jak by chcieli reżyserzy. Wiele osób po prostu odebrało ten film (a w zasadzie filmy) dosłownie, dostrzegając w nim kicz, a nie kamp.
Grindhouse jest specyficznym dziełem, w dodatku zaserwowano je w nieodpowiedniej formie. Zabawa konwencją okazała się dla większości po prostu niezrozumiała. Death Proof to porywająca akcja, rozbrajające dialogi oraz przerysowana brutalność i erotyzm, a Planet Terror to festiwal przesady, kampu i idiotycznego humoru. Filmy pokazane osobno budziły różne emocje – część Tarantino jest mimo wszystko lepiej odbierana niż ta nakręcona przez Rodrigueza. Jako pastisz Grindhouse jest prawdziwą perełką oraz wizytówką tego duetu ekscentrycznych artystów. Twórcy po latach twierdzą, że mimo tak bolesnego niepowodzenia i tak było warto.