- Wielka klapa, świetny film – dobre dzieła, które zaliczyły finansowe wtopy
- Blade Runner 2049
- Fight Club (Podziemny krąg)
- The Shawshank Redemption (Skazani na Shawshank)
- Citizen Kane (Obywatel Kane)
- The Iron Giant (Stalowy Gigant)
- The Thing (Coś)
- Donnie Darko
- The Insider (Informator)
- Grindhouse (Planet Terror i Death Proof)
- Atlantis: The Lost Empire (Atlantyda: Zaginiony Ląd)
- Man on the Moon (Człowiek z księżyca)
- Mulholland Drive
Blade Runner 2049

- Co to? Długo wyczekiwany sequel docenionego po latach Blade Runnera z 1982 roku
- Rok produkcji: 2017
- Budżet: 150 mln USD
- Przychody z Box office: 260,5 mln USD
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes, Rakuten, Ipla
Pojawienie się w kinach sequelu Blade Runnera po 34 latach rzeczywiście wydawało się doskonałym pomysłem. Stylistyka lat 80. oraz wszystkie jej filmowe i muzyczne perełki są na topie nie tylko wśród osób, które w tamtych czasach przeżywały swoje dzieciństwo czy młodość. Gracze wyczekują Cyberpunka 2077 od CD Projekt RED. Główną rolę zagrał Ryan Gosling, czyli aktor równie popularny, jak wówczas Harrison Ford (który także pojawia się w filmie). Efekty specjalne i zdjęcia zachwycają, ponieważ do ich wykonania wykorzystano nowszą technologię. Wydawałoby się, że film ma wszystko to, co powinien mieć kinowy hit.
W pierwszych dniach wyświetlania Blade Runner 2049 zarobił tylko 32 mln USD. Premiera filmu Denisa Villeneuve okazała się klapą, tak jak to było w przypadku wielkiego poprzednika. Co zawiniło tym razem? Co ciekawe, wiele osób odebrało ten film jako zbyt ciężki i za mało dynamiczny. Większość współczesnych widzów jest przyzwyczajonych do akcyjniaków, w których nawet na chwilę trudno złapać oddech. Prawie trzygodzinny filmowy poemat dywagujący na temat natury ludzkiej i istoty człowieczeństwa, z długimi, wręcz artystycznymi ekspozycjami mógł niektórych zmęczyć.
Przyczyną niepowodzenia mogło być też negatywne nastawienie osób, które są fanami oryginału. Wielu z nich uznało film za próbę „odcięcia kuponu” od świetnego dzieła, które wcale nie potrzebowało kontynuacji. Z drugiej strony, młodsi odbiorcy mogli po prostu nie znać wersji z lat 80. Film nawet jako tako broni się jako osobne dzieło, ale bez wątpienia sporo traci i jest trudniejszy w zrozumieniu – wiele scen bezpośrednio nawiązuje do poprzedniej części. Denis Villeneuve paradoksalnie zainspirował się Ridleyem Scottem aż za bardzo.
Film nie jest może aż tak zachwycający i świeży, jak ten z 1982, ale to na pewno dobre, wizjonerskie kino oraz godna kontynuacja. W przeciwieństwie do poprzednika udało mu się też zdobyć dwa Oscary – za efekty specjalne oraz zdjęcia.