- Rozgrzewka przed Starfieldem - najciekawsze światy SF z gier wideo
- Prawie jak Gwiezdne wojny: Wing Commander i Privateer
- Ach, te cutscenki: StarCraft
- MasterSzef bez fartucha: Halo
- Znowu to zrobili: Destiny
- Jedyna „prawdziwa” wirtualna rzeczywistość: EVE Online
Ach, te cutscenki: StarCraft
- Rok powstania: 1998
- Twórcy: Blizzard Entertainment, Chris Metzen, James Phinney
Strategia w formie dynamicznego filmu akcji
Sektor Koprulu gdzieś w galaktyce Drogi Mlecznej w XXV wieku to rejon, w który nie warto się zapuszczać. Wskutek coraz bardziej postępującego przeludnienia Dyrektoriat Zjednoczonej Ziemi zarządził kolonizację odległych rejonów. Awaria komputerów na jednym z transportowców kolonistów, Terran, spowodowała, że trafili oni w szczególnie odległe miejsce. Brak kontaktu z Ziemią i jakiejkolwiek kontroli zaowocował powstaniem wielu frakcji i grup interesów.
Terranie jednak nie zdawali sobie sprawy, że bacznie obserwują ich Protosi – starożytna rasa znacznie bardziej zaawansowanych w rozwoju obcych, potrafiących kontrolować psioniczne moce. Tak dyskretni nie byli za to insektoidalni Zergowie – bezlitosny gatunek dążący do totalnej asymilacji wszystkich innych ras i stworzeń, by uzyskać genetyczną perfekcję. Gdy Zergowie napadli na Terran, do walki włączyli się i Protosi, aby zlikwidować zagrożenie ze strony Zergów. Tak rozpoczyna się jeden z najbardziej wciągających i klimatycznych konfliktów w światach SF, w którym długie rozgrywki strategiczne z dziesiątkami jednostek na mapie obserwowało się jak najlepszy film akcji!

Zergowie tak straszni, że aż prawdziwi
Gdybym urodził się w Korei, zapewne twierdziłbym, że wielkość StarCrafta oparta jest na jego świetnym trybie rozgrywek wieloosobowych. Ale że zdecydowanie bardziej lubię gry singlowe, dobrze wspominam to uniwersum ze względu na jego inne zalety. Blizzardowi należą się brawa przede wszystkim za umiejętne wprowadzenie aż trzech stron konfliktu jednocześnie zamiast standardowych dwóch armii. Co więcej, potrafiono zarówno dobrze je zbalansować, jak i uczynić atrakcyjnymi oraz różnorodnymi. W StarCrafcie nie zadawałem sobie pytania, którą rasą przejść grę, tylko którą najpierw, bo każda kampania wydawała się równie ciekawa. Przynajmniej w „jedynce”, bo potem decyzję podjął za nas wydawca, dzieląc sequel na odcinki.
Do tego trzeba dodać jeszcze filmowość całej historii, ze sprawną narracją w formie cutscenek, i aktorów głosowych podczas rozgrywki, którzy dali tu popis swoich umiejętności. Wprawdzie pionierem takiej oprawy misji w RTS-ach było studio Westwood ze swoim Command & Conquer, ale Blizzard perfekcyjnie wykorzystał te pomysły. StarCraft zachwycał każdego i nawet z największych zwolenników strzelanek potrafił zrobić fanów strategii. O jego popularności niech zaświadczy choćby fakt, że w kultowym serialu The Office jeden z bohaterów, Dwight, w Halloween przychodzi do pracy przebrany za Kerrigan – królową Zergów. Natomiast doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz, w maju 2022 roku do hordy Zergów porównał siły rosyjskie działające bez odpowiedniej broni i wyszkolenia, polegające wyłącznie na liczbie „ochotników”.
