Legalna sprzedaż = mozolna droga przez prawnicze niuanse. Jak wskrzesza się gry retro?
- Amerykańska Biblioteka Kongresu to biblioteka aleksandryjska gier komputerowych
- Pożyteczne piractwo, na które przymyka się oko
- Detektywi od tropienia starych gier
- Legalna sprzedaż = mozolna droga przez prawnicze niuanse
- Walka z taktowaniem procesora – kiedyś gry działały inaczej
- Retrogry znowu w pudełkach? To zależy tylko od nas!
- Nowe gry w big boxach – czy to ma sens?
Legalna sprzedaż = mozolna droga przez prawnicze niuanse
Marcin przy okazji Diablo zwrócił uwagę na to, jak ogromny kontrast priorytetów występuje w takich sytuacjach. Aktywny na rynku wydawca, operujący na co dzień dziesiątkami czy setkami milionów dolarów, mający na głowie aktualne premiery ze swojego portfolio nagle ma się zainteresować ponownym wydaniem gry, która bez względu na swoje znaczenie historyczne i legendę czasy świetności oraz prognozy rentownej sprzedaży ma już dawno za sobą. Wtedy naprawdę potrzeba dużo dobrej woli i trafienia na właściwych ludzi, właściwy moment, kiedy mogą poświęcić swój czas takiej sprawie. Sporo zależy też od argumentów podczas samych negocjacji.
Czasami ciężko się przebić. Próbujemy wtedy na wiele sposobów pokazać im, że nie chodzi tylko o profity finansowe, że jest w tym sporo wartości dodanej. Wskazujemy na to, jak wielu ludzi czeka na daną grę, bazując na naszej wishliście, przekonujemy, jak ważne jest »game preservation«, zachowywanie gier od zapomnienia, zachowywanie również ich historii. Jeśli nie udaje się za pierwszym razem, wracamy z tematem po jakimś czasie – być może trafiliśmy na zły moment, gdy byli zbyt zajęci bardziej aktualnymi sprawami.
Marcin Paczyński, senior business development manager na GOG-u (CD PROJEKT Group)
Sprawy bywają trudne również z innych względów. Wydawca może mieć swoją dalekosiężną wizję, co do danej marki, choćby jakiś remaster, i wcale nie musi to oznaczać, że prace już ruszyły. Po prostu gdzieś narodziła się jakaś koncepcja, tkwi w zawieszeniu i przy okazji blokuje takie projekty jak ponowne udostępnienie w sprzedaży klasycznej wersji. Ale zwykle najtrudniejsze są przypadki, w których prawa autorskie rozbite są na kilka różnych podmiotów. Taka sytuacja dotyczy chociażby gry Dune 2, która ciągle jest bardzo wysoko wśród życzeń graczy. Prawa do niej trzeba uzyskać z aż trzech różnych źródeł, w tym Electronic Arts – i jak do tej pory się to nie udało.
Znaną powszechnie przeszkodą są licencje udzielane czasowo, których nikomu nie opłaca się odświeżać. Doświadczyliśmy tego już wielokrotnie w przypadku piosenek w serii GTA lub samochodów w grach z cyklu Forza Motorsport i Forza Horizon. Z tego powodu możemy zapomnieć o ponownym wydaniu pierwszej części Need for Speed. Odnowienie licencji technicznie pewnie nie byłoby trudne, ale z punktu widzenia zysków ze sprzedaży gry – nieopłacalne.
Po drugiej stronie są te zupełnie przeciwne przypadki, w których dotarcie do właściwych osób i załatwienie formalności okazuje się szybkie, łatwe i przyjemne. Czasem trafia się na prawdziwych pasjonatów, którzy również pragną, by ich gra jak najszybciej otrzymała „drugą młodość”, czasem wręcz ktoś sam się zgłosi, by udostępnić swój produkt.
Mieliśmy ciekawy przypadek twórcy, który w latach 90. opracował znaną serię gier, po czym wycofał się z branży i dorobił milionów na przemyśle wydobycia ropy. Wysłaliśmy mu zapytanie bez wielkiej nadziei na odzew, tymczasem odpowiedź przyszła w ciągu godziny, a skala zaangażowania i chęci pomocy przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Pomimo zupełnie innych realiów i zajęć gość okazał się prawdziwym pasjonatem gier.
Marcin Paczyński, senior business development manager na GOG-u (CD PROJEKT Group)
