Niezłe filmy, których fabuła to bełkot
Czy nietrzymająca się ładu i składu fabuła danego filmu od razu dyskwalifikuje go jako dzieło warte obejrzenia? Niekoniecznie, czego przykładem są produkcje, które wybraliśmy do naszego zestawienia – całkiem niezłe, choć próżno szukać w nich sensu.
Spis treści
- Niezłe filmy, których fabuła to bełkot
- Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie (Star Wars: The Rise of Skywalker)
- Matrix Reaktywacja / Matrix Rewolucje (The Matrix Reloaded / The Matrix Revolutions)
- Atlas chmur (Cloud Atlas)
- Vanilla Sky
- Efekt motyla (The Butterfly Effect)
- Ciekawy przypadek Benjamina Buttona (The Curious Case of Benjamin Button)
- Donnie Darko
- Źródło (The Fountain)
- Cube
Atlas chmur (Cloud Atlas)
- Co to: ambitna i artystyczna superprodukcja (jak się okazuje – nie jest to oksymoron)
- Rok premiery: 2012
- Reżyseria: Tom Tykwer, Lana Wachowski, Lilly Wachowski
- Gdzie obejrzeć: CDA Premium
Wachowskie nie nakręciły w swojej karierze wielu filmów, ale jak już się za coś wzięły, to nie szły na łatwiznę. Takim oto sposobem oprócz wspomnianej już przeze mnie trylogii Matrixa nakręciły (warto podkreślić – z Tomem Tykwerem) prawdziwie ambitną epopeję na skraju wielu gatunków oraz historycznych epok, polegającą na zestawieniu paru ludzkich żyć pozornie ze sobą niepowiązanych, a jednak opartych na pewnym wspólnym mianowniku, który warto samemu odkryć. Zekranizowały powieść ponoć niemożliwą do zekranizowania. Krótko mówiąc, zaszalały.
Atlas chmur to coś pomiędzy ckliwym filmem artystycznym a pretensjonalnym blockbusterem. Szczerze się dziwię, że coś takiego wyszło spod skrzydeł hollywoodzkich producentów. Ale stało się i otrzymaliśmy trzygodzinny zbiór nietypowych nowelek futurystyczno-apokaliptyczno-„bóg-wie-co-jeszcze”-współczesnych z iście gwiazdorską obsadą. I aż trudno na czymś takim nie zawiesić oka.
Za tymi wszystkimi oczywistymi walorami audiowizualnymi stoi ukryty w historyjkach przekaz, zresztą bardzo wartościowy. Problem w tym, że dotarcie do niego może być przeprawą nie tyle niesatysfakcjonującą, co dość męczącą. Wszystkie te nowele składają się co prawda na jeden morał, ale same w sobie nie są specjalnie odkrywcze i angażujące. A przez krótki czas trwania każdej z nich odnosi się wrażenie, że nie wszystko zostało w nich dokładnie opowiedziane. Czy warto więc było poświęcać pomniejsze treści jako symboliczne, mocno pretekstowe „podbudówki”? Wielu widzów śmie wątpić.