- Niezłe filmy, których fabuła to bełkot
- Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie (Star Wars: The Rise of Skywalker)
- Matrix Reaktywacja / Matrix Rewolucje (The Matrix Reloaded / The Matrix Revolutions)
- Atlas chmur (Cloud Atlas)
- Vanilla Sky
- Efekt motyla (The Butterfly Effect)
- Ciekawy przypadek Benjamina Buttona (The Curious Case of Benjamin Button)
- Donnie Darko
- Źródło (The Fountain)
- Cube
Cube

- Co to: science fiction klasy B oparte na oryginalnym koncepcie i sprawdzonym motywie przetrwania
- Rok premiery: 1997
- Reżyseria: Vincenzo Natali
- Gdzie obejrzeć: Netflix
Umówmy się, że Cube nigdy nie był filmem, który celował wysoko. Mały budżet, amatorska obsada, tanie efekty specjalne – tak naprawdę każdy przyjął do wiadomości, że od strony realizacyjnej będzie to maksymalnie poziom kina klasy B. Obronną ręką miał wyjść sam koncept… i rzeczywiście tak się stało, choć rozwiązanie zagadki tytułowej kostki jest co najmniej kontrowersyjne, by nie powiedzieć bezsensowne. Sęk w tym, że taki był najprawdopodobniej zamysł twórców, jakkolwiek asekuracyjnie to nie zabrzmi.
Sam szkielet filmu zachęca do odpalenia go w tle do zimnego piwka i paczki czipsów. Grupa nieznajomych sobie ludzi próbuje odnaleźć się w pełnym pułapek tajemniczym kompleksie w kształcie sześcianu składającego się z całego mnóstwa pomniejszych sześcianików. Ludzie umierają na różne sposoby (w tle leje się krew), a przy okazji próbują się ze sobą dogadać, choć nie zawsze się to udaje, więc dochodzi też do brutalnych konfliktów. Stare, dobre kino przetrwania, przy okazji zadające widzowi pytania: „Czym jest ta kostka? O co w tym wszystkim chodzi?”.
Wielu widzów zarzuca twórcom, że nie znali odpowiedzi na to pytanie, dlatego postanowili uciec w mało zgrabny finał będący dość pretensjonalną puentą – „Cube” istnieje, bo istnieje. Został stworzony właśnie po to, by tkwić w rzeczywistości bez żadnego celu i kwestionować światopogląd znajdujących się w nim ludzi. I choć niektórych takie tłumaczenie fascynuje, to część ludzi mówi jasno, że jest to bełkot nad bełkotami i wszystko bełkot. A Wy po której stronie się opowiadacie?
OD AUTORA
Jestem takim typem widza, który lubi sobie dużo dopowiadać w kontekście wydarzeń zastanych na ekranie, dlatego też potrafię usprawiedliwić sobie nawet najbardziej oczywiste luki fabularne w danym filmie, jeśli ten z jakiegoś powodu przypadnie mi do gustu. Staram się jednak tego typu praktyki u siebie samego – z czysto filmoznawczej powinności – eliminować i spoglądać na produkcje nieco bardziej krytycznym okiem. Ale nigdy nie powiem, że nie można się bawić źle na filmie ze średnim scenariuszem. Bo można.
