Memiczne tłumaczenie to najlepsze, co zobaczyłem na ekranie, ale inne grzeszki bolą. Mam w tej grze 700 godzin i ciągle ją odkrywam
Spis treści
Memiczne tłumaczenie to najlepsze, co zobaczyłem na ekranie, ale inne grzeszki bolą
RimWorld nie jest pozbawiony wad, także tych irytujących, choć rozgrywka potrafi być tak wciągająca, że łatwo można większość z nich wybaczyć. Co doskwiera? Przede wszystkim absurdalnie złe tłumaczenie na język polski, czy raczej na jakiś bliżej niedookreślony „rimglish”, w którym mamy mieszankę polskich i angielskich słów, część odmienionych, innych prawie losowo wstawionych, budujących potworki językowe w stylu „Tannit enthusiastically beat mięsomasa with a Buława.” – i to czasem w formie kilkuakapitowych opowieści. Polska wersja językowa jest tak dramatycznie zła, że zaczęła być dobra. Trudno się nie uśmiechnąć, czytając takie absurdy.

Problemem znacznie poważniejszym jest kiepsko zbilansowany system nastroju, który można nieco naprawić modami. Każdy z osadników ma modyfikatory poprawiające i psujące humor. Przebywanie w upale czy jedzenie na ziemi go obniży, a odpoczynek w bogato urządzonym wnętrzu poprawi. Kłopot w tym, że bardzo często dochodzi do sytuacji, w których niewielkie wydarzenie wyzwala spiralę negatywnych efektów, doprowadzając kilkunastu osadników do załamania nerwowego.
Przykładowo, szykując się do obrony kolonii przed nacierającymi wrogami i walcząc o przetrwanie, osadnicy dostają niewielki modyfikator ujemny (są głodni lub stoją w deszczu), co powoduje załamanie nerwowe. Losowe rzecz jasna, zatem możemy dostać kolonistę udającego się w smutną wędrówkę po mapie, biegnącego do kuchni w szale obżarstwa czy popadającego w katatonię. Najgorzej jednak, gdy zaczyna wyzywać innych (modyfikator ujemny do nastroju), a ci jeden po drugim popadają w załamania nerwowe. Nie zawsze uda się z tego wyjść cało.
Jedyna gra, w której system ten jest bardziej frustrujący, to Mind Over Magic, gdzie jeszcze trudniej uciec ze spirali zagłady wywołanej niewielkimi niepowodzeniami, a nawet błahe z pozoru załamanie prowadzi do zagrożenia życia załamanego.
Trzecim grzechem, który może się dać we znaki, jest pathfinding, na który narzekał już Sebastian w naszej recenzji w roku 2018. Z reguły osadnicy idą najprostszą drogą do celu, nawet jeżeli prowadzi ona przez grupę wrogów czy legowisko groźnego zwierza. A z najnowszym dodatkiem – także jeżeli zakłada brodzenie po kolana w gorącej lawie. Warto pilnować, gdzie chodzą nasi podopieczni, bo efekty mogą być zaskakujące.