Ciągle sprawdzamy, czy daleko jeszcze. Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Jasnośćgate - zawsze ignorujemy zalecane ustawienia jasności
- Chomikujemy apteczki i granaty
- Liczymy tylko parzyście i w dziesiątkach
- Ciągle sprawdzamy, czy daleko jeszcze
- Bo jeden save to za mało
- Zawsze wybieramy tę mniej oczywistą ścieżkę
- Bez przerwy pytamy ludzi, co u nich słychać
- Sami sobie opowiadamy historię gry
- Kupujemy gry, nawet jeśli nie mamy za co, ani kiedy zagrać
Ciągle sprawdzamy, czy daleko jeszcze

Gracz alfa z poradników nie korzysta. A jeśli już korzysta, to tylko w ostatecznej ostateczności, gdy zawiodło lizanie każdej ściany, klikanie każdym przedmiotem na każdym obiekcie i testowanie wszelkich możliwych taktyk bojowych. Albo... gdy jest się ciekawym, ile jeszcze rozdziałów bądź lokacji zostało do końca zabawy. Wtedy można.
Tak w dziewięciu na dziesięć przypadków, kiedy decyduję się korzystać z poradników w sieci, robię to tylko po to, żeby po liście rozdziałów czy jakimś innym charakterystycznym wyznaczniku oszacować, ile jeszcze zostało mi gry do końca. Nie robię tego, bo jestem już nią znudzony i chcę wiedzieć, czy jest sens dalej się męczyć. Ani dlatego, że jest tak super, iż chciałbym się upewnić, że zabawa szybko się nie skończy. Nie, jest to po prostu głupi, oparty na ciekawości nawyk, jakimś cudem silniejszy od obawy przed spoilerami, których we wszelkich innych sytuacjach staram się zdecydowanie unikać.
Z przeprowadzonego rozeznania wynika, że nie jestem w takim podejściu osamotniony i całkiem sporo osób traktuje poradniki nie jako ułatwiające przejście danego tytułu solucje, tylko jako podgląd, ile gry im jeszcze zostało. Niektórzy informację tę czerpią, o ile jest to możliwe, z listy achievementów/trofeów (choć w przypadku tych fabularnych o spoiler nawet łatwiej niż w poradniku), a jeszcze inni bawią się w matematyków i najpierw sprawdzają średni czas ukończenia danej gry, a następnie porównują go z liczbą godzin, jaką sami już z tą pozycją spędzili.
To ciekawy temat. Idąc na film, wiemy mniej więcej, że seans będzie trwał od półtorej do może trzech godzin, choć trzy to już raczej rzadkość. Jesteśmy w stanie łatwo oszacować, czy znajdujemy się w połowie, czy pod sam koniec. Podobnie rzecz ma się z książką, trzymamy ją w ręce i widzimy, ile stron nam zostało (na Kindle’u też jest licznik). Z grą wygląda to inaczej, są gry na dwie godziny, a są i na dwieście. Czasem wydaje się, że to już koniec zabawy, a przed sobą mamy jeszcze drugie tyle. To kolejna mało oczywista rzecz, która sprawia, że gry wideo są wyjątkowe.
Marcin Strzyżewski
