Zawsze wybieramy tę mniej oczywistą ścieżkę. Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Jasnośćgate - zawsze ignorujemy zalecane ustawienia jasności
- Chomikujemy apteczki i granaty
- Liczymy tylko parzyście i w dziesiątkach
- Ciągle sprawdzamy, czy daleko jeszcze
- Bo jeden save to za mało
- Zawsze wybieramy tę mniej oczywistą ścieżkę
- Bez przerwy pytamy ludzi, co u nich słychać
- Sami sobie opowiadamy historię gry
- Kupujemy gry, nawet jeśli nie mamy za co, ani kiedy zagrać
Zawsze wybieramy tę mniej oczywistą ścieżkę

Przed kierowanym przez nas protagonistą pojawia się kolejne rozdroże. Jedna z odnóg to szeroka, utwardzona droga, prowadząca do monumentalnej świątyni. Druga to ledwie widoczna, kręta, zarośnięta i wąska ścieżka, wiodąca w las, a dalej – wedle wszelkich prawideł logiki – donikąd. Którą wybierze nasz heros? Oczywiście tę drugą. Chyba że po przejściu nią kilkudziesięciu metrów nie dotrze do jakiegoś skarbu albo innego sekretu i zamiast tego okaże się, że może ona faktycznie dokądś prowadzić. Wtedy się cofnie i pójdzie upewnić, że świątynia to aby na pewno ślepy zaułek.
Wszechobecne w grach od zarania dziejów skarby, sekretne pomieszczenia czy znajdźki wykształciły w nas naturalny odruch eksploracji w pierwszej kolejności tego, co nieoczywiste. Nauczyły, że jeśli gra nakazuje iść naprzód, to najpierw powinniśmy sprawdzić, co jest za nami. Że może za wodospadem kryje się jaskinia – a jeśli nie, to chociaż jakaś skrzyneczka.
Ten akurat nawyk okazuje się dość przydatny – zawsze lepiej mieć więcej cennych zasobów, niż ich nie mieć. Nawet jeśli czasem, wybierając mniej oczywiste drogi, wtarabaniamy się w sam środek jakiejś pułapki, to bilans zysków i strat ostatecznie wychodzi raczej na plus, zwłaszcza gdy ciągle sejwujemy. No i niektóre gry mają niemiły zwyczaj odpalania z zaskoczenia wydarzeń fabularnych, które odcinają nam dostęp do wcześniejszych lokacji, więc im więcej wycisnęliśmy z nich zawczasu, tyle naszego.
