Chomikujemy apteczki i granaty. Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Każdy z nas czasem TO robi. Dziwne zwyczaje graczy
- Jasnośćgate - zawsze ignorujemy zalecane ustawienia jasności
- Chomikujemy apteczki i granaty
- Liczymy tylko parzyście i w dziesiątkach
- Ciągle sprawdzamy, czy daleko jeszcze
- Bo jeden save to za mało
- Zawsze wybieramy tę mniej oczywistą ścieżkę
- Bez przerwy pytamy ludzi, co u nich słychać
- Sami sobie opowiadamy historię gry
- Kupujemy gry, nawet jeśli nie mamy za co, ani kiedy zagrać
Chomikujemy apteczki i granaty

Został nam malutki skrawek paska życia, a do najbliższego miejsca, w którym możemy się zregenerować, jakieś dziesięć minut niebezpiecznej drogi? Nic to, trzeba zaryzykować i się tam dostać. Nie zmarnujemy przecież w tak błahej sytuacji jednej z siedemdziesięciu zgromadzonych do tego momentu fiolek leczniczych. W końcu mogą się przydać później.
Niech się schowają obecni łowcy makaronów, maseczek i papieru toaletowego. Jeśli chodzi o nadmierne gromadzenie zapasów, gracze wyprzedzają ich o całe lata doświadczeń. Zbieramy na „czarną godzinę” wszystkie typy surowców. Od złota, przez apteczki i fiolki lecznicze, po amunicję. Często znacznie utrudniamy sobie fragmenty gier, powtarzamy je po kilka razy, byle tylko przebić się przez nie bez „zmarnowania” amunicji do lepszej broni czy jednej z czterdziestu apteczek.
Wszystko po to, aby skończyć zabawę z ekwipunkiem zawalonym kilkoma tonami rzeczy, których koniec końców nigdy nie użyliśmy. Gdy bowiem dochodzi do walki z ostatnim bossem i wreszcie nadchodzi czas, by wykorzystać zapasy, okazuje się, że mamy ich tak z dziesięć razy za dużo. I ani nie zużyliśmy większości chomikowanych apteczek, ani nawet w ogóle nie skorzystaliśmy z części broni – bo przez całą grę posługiwaliśmy się tą podstawową, a na ostatniego bossa wystarczyło nam amunicji z tej najpotężniejszej, nie trzeba było zatem sięgać po nic pośredniego.
Osobiście sztukę chomikowania dopracowałem do perfekcji w starych Silent Hillach, gdzie walki z finałowym bossem tradycyjnie sprowadzały się u mnie po prostu do stania w miejscu, pakowania w niego kul z najpotężniejszych pukawek i leczenia się co jakiś czas. Czemu tak? Bo z kilkudziesięcioma apteczkami w inwentarzu po prostu mogłem sobie na to pozwolić.
