Michał „Dźwiedź” Ramz i drużyna marketingu. Hobby pracowników GRYOnline.pl

- Julia zbiera śmieci, a Marcin uczył się bić ludzi - hobby pracowników GRYOnline.pl
- Ania Ozimkowska – najpiękniejszy głos w firmie
- Grzegorz „Gambrinus” Bobrek – maluje sobie figurki
- Hubert Sosnowski – ten od filmów
- Julia Dragović – ta od Simsów (i poradników)
- Karolina „Ikazuchi” Złamańczuk – ta od Facebooka
- Krystian Orzechowski – ten od kasy
- Michał „Dźwiedź” Ramz i drużyna marketingu
- Maciej Pawlikowski – ten od Gamepressure
Michał „Dźwiedź” Ramz i drużyna marketingu
Dźwiedzia to ja, szanowni państwo, uwielbiam. Przychodzi do mnie z problemem, a potem w trakcie rozmowy sam go rozwiązuje. Człowiek wręcz idealny. Zapytany o to, czym się para w momencie, gdy nie sławi nas na prawo i lewo, opowiedział mi o sesjach RPG, które w dodatku kiedyś jeszcze odbywały się redakcji, po godzinach pracy.

Michał jest bowiem jednym z tym fanów RPG, którzy nie tylko instalują każdą nową grę z tego gatunku – wystarczy mu podręcznik, grupa podobnie szalonych ludzi i stół. Kiedyś nawet ich na tym nakryłem – wychodziłem z redakcji i chciałem sprawdzić, czy ktoś jeszcze został w budynku. Usłyszałem jakieś stłumione szepty w sali konferencyjnej, nacisnąłem klamkę i oczom mym ukazało się zebranie jakiejś dziwnej, szemranej sekty. Potem przez tydzień zamykałem drzwi na dwa zamki.
Moje granie w papierowe RPG zaczęło się ok. 2009–2010 roku, chociaż w te komputerowe grałem już dużo wcześniej – mam gdzieś w domu jeszcze pudełko po pierwszym Neverwinter Nights. Pierwsza sesja tabletopa była u znajomych, w DnD 3,5. Bardzo rozbudowany system, ale straszliwie powolny. „Strzelasz z łuku? A jak go trzymasz? A jak wysoko? A ile masz bonusu do strzelania? Wiatr wieje z zachodu, a przeciwnik ma zbroję pikowaną”. Skomplikowane to wszystko, lepiej, jak komputer zajmuje się Excelem. Jeśli ktoś chce doświadczyć podobnego skomplikowania systemów, to może zagrać w Pathfindera: Kingmakera – świetna gra, która wszystko liczy za Ciebie, ale można zerknąć „pod maskę”.
Potem grałem również w inne papierowe systemy – takie jak Shadowrun, Wampir: Maskarada, krakowski Wolsung i kilka mniejszych. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Nasza GOL-owa grupa wystartowała jakoś na początku 2019 – graliśmy albo u kogoś w domu, albo w sali konferencyjnej w biurze. System to DnD 5e – jest bardzo przystępny nawet dla początkujących.

Z opowieści Michała dowiedziałem się, że nasza firmowa sekta przed pandemią zbierała się przynajmniej dwa razy w miesiącu. Brali w tym udział niemal wszyscy GOL-owi marketingowcy i ludzie z paid products: Dominik Gajęcki, Robert Jach, Krystian Orzechowski, Iza Budzyńska, Ania Ozimkowska i Basia Chudzik. A nawet Róża, narzeczona Michała, którą serdecznie pozdrawiamy.
Na początku pierwszego lockdownu wszystko przemyśleliśmy i podjęliśmy decyzję, że nie chcemy porzucać naszych spotkań, więc postanowiliśmy przerzucić się na granie online w serwisie Roll20. Wybraliśmy również stałego mistrza gry, ponieważ wcześniej zmienialiśmy się w tej roli. Obecnie gramy co tydzień we wtorki od 19.00 do ok. 23.00. Idzie nam całkiem nieźle, ponieważ mamy 35 tydzień pandemii, a najbliższa sesja będzie mieć numer 33. Plus oczywiście „jednostrzałowa” sesja na Halloween.
Gdym pytam o pieniądze, Dźwiedziu przedstawia mi sprawę tak, jak przystało na kogoś, kto zajmuje się w firmie przepływem pieniądza.
Trochę tego było – podręczniki, miniaturki, kostki... Trudno powiedzieć, ponieważ dzięki graniu razem przez dłuższy czas wiedzieliśmy, czego kto potrzebuje, i przypadkiem dostawał to na urodziny. Podręczniki nie były aż tak niezbędne – w internecie jest masa materiałów plus oficjalny pakiet startowy jest dostępny za darmo. Ja nauczyłem się zasad wcześniej, oglądając na YouTubie najpopularniejszy podcast/sesję – Critical Role.
Znaleźliśmy nawet serwis, w którym można zaprojektować swoją figurkę, która potem jest drukowana w 3D i wysyłana pod podany adres, więc miniaturka każdej postaci była wiernie odwzorowana.
No dobrze, ale po co oni w ogóle się spotykają? Co mają i czego uczą tego rodzaju aktywności, a czego nie mają gry wideo?

Po pierwsze, to odpręża, da się na trochę zapomnieć o pracy, nawet w momencie, w którym siedzisz ze współpracownikami. Do tego buduje więzi – w środę rano często można usłyszeć, co kto zrobił i jak dalej potoczy się historia.
Mnie osobiście DnD pomaga ze skillami potrzebnymi w pracy – jak z kimś rozmawiać, przedstawiać odpowiednie argumenty, może nawet blefować podczas negocjacji. Często o wyniku decyduje kostka, ale istnieje możliwość dostania advantage (rzut dwoma D20, wybiera się wyższy wynik) na rzut lub obniżenia poziomu trudności, jeśli przedstawi się przekonujące argumenty.
No i rzucanie kostkami to zawsze dobra zabawa, zwłaszcza w dobranym towarzystwie, odgrywając poważne postacie robiące głupie rzeczy.