Wiedźmin wzbogaciłby się o urokliwy domek z Jaskrem jako współmieszkańcem. Wiedźmin 3 - a co, gdyby zrobiła go Bethesda?
- Jak wyglądałby Wiedźmin 3, gdyby zrobiła go Bethesda
- ...ale za to miałby do dyspozycji większy wybór broni
- Otrzymalibyśmy DLC z adamantium dla Geralta i odnowionym Kaer Morhen
- Podróżowalibyśmy na Płotce... a może i Saskii
- Wiedźmin wzbogaciłby się o urokliwy domek z Jaskrem jako współmieszkańcem
- Relacje Geralta z NPC byłyby mało interesujące i wiarygodne
- Wysłuchiwalibyśmy niekończących się opowieści i czytalibyśmy przykrótkie książki
- Poznalibyśmy origin story każdego strażnika... niestety, wszystkie niemal identyczne
- Na szczęście na osłodę dostalibyśmy od fanów całe terabajty modów
- Werdykt: do przerwy 2:1 dla „Redów”!
Wiedźmin wzbogaciłby się o urokliwy domek z Jaskrem jako współmieszkańcem

W Skyrimie można zrobić wszystko. Zostać królem złodziei, największym magiem wszech czasów, uratować świat, a nawet wziąć ślub i wybudować sobie dom. I hodować przy nim warzywa. Pozwala to graczowi wykreować dokładnie taką postać, jaką chce w świecie Skyrima zobaczyć. W cyklu Elder Scrolls sprawdza się to świetnie. Czy jednak sprawdziłoby się w przypadku Wiedźmina?
Kilka możliwości wyboru w głównym wątku, tak jak w produkcji CD Projektu, mogłoby wyjść grze tylko na dobre. Jeżeli jednak Geralt mógłby robić dosłownie wszystko, prawdopodobnie zatraciłby przy okazji własną tożsamość. Bohater, który może być każdym, przestaje być kimś konkretnym. Bliżej mu do nieograniczonego w żaden sposób zbioru nieskończonych możliwości, dla niepoznaki tylko zamkniętego w ciele wojowniczki czy wojownika (i tak zresztą modyfikowalnym). Z Geraltem zaś po prostu by się to nie sprawdziło. Tak wyrazista postać nie może robić wszystkiego i być każdym, bo przestałaby być Geraltem, a stała się co najwyżej pozbawionym własnej tożsamości wiedźminem z amnezją.
Kiedy spotkał Jaskra w jednej z cyrodiilskich szulerni, z radości prawie się popłakał. Oczywiście wiedźminowi nie wypadało ronić łez, więc ograniczył się do przyjacielskiego uścisku. Tyle że jego kamrat nawet go nie odwzajemnił, zaczął za to komplementować Geralta za zwycięstwo na arenie (czego ten jakoś nie mógł sobie przypomnieć) i łazić za nim noga w nogę. WSZĘDZIE.
– Geralt, a nie chciałbyś kupić domu?
– Jaskier, cholera, sram. Naprawdę nie mógłbyś na chwilę, nie wiem, pokłapać jęzorem w mieście?
– To dobry pomysł – na chwilę zapadła cisza i Geralt już, już miał nadzieję, że Jaskier gdzieś sobie poszedł, ale... – A nie chciałbyś kupić domu?
