Poznalibyśmy origin story każdego strażnika... niestety, wszystkie niemal identyczne. Wiedźmin 3 - a co, gdyby zrobiła go Bethesda?
- Jak wyglądałby Wiedźmin 3, gdyby zrobiła go Bethesda
- ...ale za to miałby do dyspozycji większy wybór broni
- Otrzymalibyśmy DLC z adamantium dla Geralta i odnowionym Kaer Morhen
- Podróżowalibyśmy na Płotce... a może i Saskii
- Wiedźmin wzbogaciłby się o urokliwy domek z Jaskrem jako współmieszkańcem
- Relacje Geralta z NPC byłyby mało interesujące i wiarygodne
- Wysłuchiwalibyśmy niekończących się opowieści i czytalibyśmy przykrótkie książki
- Poznalibyśmy origin story każdego strażnika... niestety, wszystkie niemal identyczne
- Na szczęście na osłodę dostalibyśmy od fanów całe terabajty modów
- Werdykt: do przerwy 2:1 dla „Redów”!
Poznalibyśmy origin story każdego strażnika... niestety, wszystkie niemal identyczne

Scenariusz Skyrima jest na papierze dłuższy niż Wiedźmina 3 „Redów”. Na dodatek każdy z mieszkańców prowincji ma coś ciekawego do powiedzenia. Problem w tym, że owo „ciekawe” faktycznie takim jest jedynie na samym początku gry. Szybko okazuje się bowiem, że Bethesda nie inwestuje w zróżnicowanie originów postaci pobocznych. A czasami i tych całkiem ważnych. Dla amerykańskiego studia ważniejsze wydaje się budowanie ponadtysiącletniej historii całego uniwersum niż osobiste historie.
Siłą Wiedźmina 3, jakiego znamy, są z kolei właśnie one. O ile pierwsza część serii mogła irytować zarówno pod względem graficznym (co trzeci przechodzień wyglądał dokładnie tak samo), jak i mniejszej liczby oryginalnych postaci, o tyle część trzecia poradziła sobie z tym zadaniem perfekcyjnie. W grze „Redów”, nawet jeżeli nie wejdziecie z kimś w dłuższą polemikę, z pewnością nie usłyszycie po raz setny tego samego tekstu. A to już naprawdę dużo.
– Byłem poszukiwaczem przygód jak ty, a potem dostałem strzałą w kolano – rzucił jeden ze strażników do Geralta, gdy ten wchodził do miasta.
– Współczuję – odpowiedział wiedźmin.
Kiedy czwarty z kolei zaczął recytować swoją skargę, Geralt przerwał mu, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
– Byłem strażnikiem jak ty, a potem dostałem mieczem po gębie i zająłem się robotą, która nie wymaga zagadywania przechodniów – wychrypiał.
Strażnik nie odpowiedział nic. Ale kiedy tylko Geralt się odwrócił, jeden z jego kompanów podbiegł do niego i oskarżył o napaść. Wiedźmin stracił dwa worki obornika i znów wylądował w więzieniu. Zaczynał żałować, że nigdy nie dostał strzałą w kolano.
